piątek, 27 lipca 2012

Jesteśmy "Morowymi Pannami"?

Właśnie trwa oszałamiające widowisko otwierające letnie igrzyska olimpijskie w Londynie A.D.2012. Imponujące pod każdym względem (efekty wizualne, piękna muzyka, ciekawy scenariusz) show na miarę 21 wieku! Która z reprezentacji z największym wdziękiem nosi barwy narodowe? (Macie swoje typy? Samoa Amerykańskie?) Dumna jestem z naszej polskiej ekipy i będę trzymać kciuki za wszystkich i każdemu kibicować! Ale chciałam dziś napisać o czymś innym:



Zbliża się 68 rocznica Powstania Warszawskiego. Co roku 1 sierpnia w godzinie "W" o 17:00 Warszawa - to zawsze zapędzone miasto - zamiera na minutę, żeby uczcić pamięć Bohaterów Powstania Warszawskiego. Słychać tylko wyjące syreny. Zawsze wtedy mam łzy w oczach. Brat mojego Dziadka z rodziną zginęli w Powstaniu. A mnie porusza to, że ludzie nadal pamiętają i poświęcają tą swoją cenną minutę na chwilę refleksji.

Kiedyś zastanawiałam się, czy tamci Bohaterowie byli inni niż my teraz, czy my zdobylibyśmy się dziś na takie poświęcenie? Czy dziewczyny, które walczyły i ginęły w Powstaniu Warszawskim były szlachetne, mądre, odważne, czy też młode, naiwne, zakochane? Nie wiem jak Wy, ale w ostatnich latach były takie chwile, smutne, ale ważne, w których pomyślałam, że i my bylibyśmy w stanie wspólnie i bohatersko bronić tego, co dla nas ważne. Może i jesteśmy rozpieszczonym dobrobytem, rozwydrzonym i zepsutym pokoleniem, ale przecież na co dzień ściska mnie w gardle, kiedy widzę jak ktoś ustępuje miejsca, pomaga coś wnieść, biegnie za kimś, kto coś upuścił. Ostatnio ktoś zostawił zapalone światła w samochodzie oklejonym telefonem firmy i zauważyłam, że od razu zadzwoniły do niego dwie osoby na raz, żeby biedakowi akumulator nie padł.

W tym roku Muzeum Powstania Warszawskiego realizuje bardzo ciekawy projekt "Morowe Panny", który - odwołując się do historii Bohaterek Powstania Warszawskiego - promuje współczesną kobiecość.

Przeprowadzono badanie - z udziałem internautek, które wypełniały ankiety - więc może i Wy odpowiedziałyście sobie już na pytanie czym jest "morowość" i co ma dla Was największą wartość.  Okazuje się, ze "Spójna dla współczesnych „Morowych Panien”, jest uczciwość i odwaga w byciu sobą. Godzenie sprzeczności, wcielanie się w kilka ról. Bycie jednocześnie altruistyczną i samorealizującą się jednostką. Najważniejsze jest dla nich odważne życie w zgodzie ze swoimi ideałami.”  - tak wyniki badania podsumowała pani psycholog Maria Rotkiel. Nic dodać nic ująć.


Projekt ma również niezwykle ciekawe muzyczne oblicze, które zaowocować ma płytą "Morowe Panny" nagraną z udziałem: Haliny Mlynkovej, Anity Lipnickiej, Pauliny Przybysz, Katarzyny Groniec, Jadwigi Basińskiej, Ani Brachaczek, Lilu, Mariki, Mony i Paresłów. Już jutro będzie można na żywo usłyszeć jak te artystki interpretują historie Bohaterek Powstania Warszawskiego. Koncert "Morowe Panny" odbędzie się 28 lipca o godz. 20.00 w Parku Wolności Muzeum Powstania Warszawskiego. Bilety w cenie 10 zł można kupić na Allegro, w kasach Muzeum Powstania Warszawskiego, a przed koncertem przy bramie Muzeum (do lat 14 wejście gratis).

Więcej informacji znajdziecie na stronach: http://www.morowepanny.pl/index.html, http://www.facebook.com/1944pl.

  
Skoro projekt "Morowe Panny" ma nas inspirować, a słowo "morowy" utożsamiane jest też przez niektórych respondentów z kimś modnym, oto moje skojarzenia:


koszula Presta - oferta specjalna jackpot 140 zł


spódnica Siris - oferta specjalna jackpot 108 zł


koszula Drixie - jackpot 319 zł


spódnica Aneti - jackpot 279 zł


koszula Saselina - jackpot 279 zł


spodnie Chastina - oferta specjalna jackpot 200 zł

zdjęcia ubrań ze strony: http://www.jackpotshop.com/pl

środa, 25 lipca 2012

"Magic Mike" i inne potwory

Odkąd w moim życiu zagościł Mój Największy Skarb, i dopóki nie dorośnie mi On do kinowych poranków, wyjście do kina to wyjątkowa rzadkość i prawdziwe święto.

Skoro nieoceniona Babcia podjęła się nierównej walki ze śliniaczkami i pieluszkami, my czym prędzej wymknęliśmy się do kina. I choć była niedziela, godzina 11 rano, na widowni zasiadło chyba aż 9 osób!

Wyjście było spontaniczne. Nie miałam czasu zastanawiać się długo nad wyborem filmu. Skusił mnie reżyser: Steven Soderbergh, który ma na koncie Złotą Palmę za „Seks, kłamstwa i kasety video”, Oscara za „Traffic”, wyreżyserował „Ocean’s” (Eleven, Twelve, Thirteen), "Solaris", "Erin Brockovich" ...

Film "Magic Mike" reklamowany jest jako komedia (może nawet muzyczna), lekka opowieść o radosnym życiu grupy tancerzy egzotycznych. W obsadzie: Matthew McConaughey („Jak stracić chłopaka w 10 dni”), Alex Pettyfer („Jestem numerem cztery”, „Wyścig z czasem”) i Channing Tatum („I że cię nie opuszczę”, „Step Up – Taniec zmysłów”, „Wrogowie publiczni”) - zresztą podobno fabuła filmu oparta została na jego biografii.

Dla mnie film okazał się - obok "Różyczki" - najsmutniejszym filmem, jaki ostatnio widziałam. Jeżeli się wybieracie - darujcie sobie dalszą lekturę, bo mogę Wam zepsuć cały suspens, zdradzając szczegóły scenariusza. Ciekawa jestem, czy będziecie mieli podobne odczucia.

Tak, zobaczymy w filmie przystojnych facetów. I to może nawet zobaczymy ich więcej, niż miałybyśmy ochotę. Ale wkrótce okaże się, że to, co wydaje się takie ładne na pierwszy rzut oka, to blichtr, ułuda i droga do zatracenia.

Tak, będą tańczyć. Ale poza solówkami Channing'a Tatum, będzie to taniec kiczowaty, oparty na stereotypach, sztywny, bez polotu. Zresztą nie ma go w filmie zbyt dużo.

Tak, pokażą gołe tyłki. Taki job. Zresztą za którymś razem stało się to już męczące. Dla mnie zarówno ten taniec, jak i ta nagość pokazać miały upokarzanie się zarówno tych, którzy tańczą, jak i tych, które patrzą i płacą.

Kilka miesięcy z życia jednego z tancerzy, a właściwie człowieka renesansu, który żadnej pracy się nie boi, pokazuje, że nie ma "darmowych lunchów". Na pozór beztroskie życie, wypełnione niekończącymi się imprezami, odlotami i łatwym seksem, też kosztuje.

I - paradoksalnie - kobiety, które są traktowane tak instrumentalnie - okazują się najważniejsze, stają się przyczyną i skutkiem życiowych rewolucji. 

Jeżeli jest jakiś powód, żeby zobaczyć ten film, to jest nim bezapelacyjnie Matthew McConaughey. Nie bez kozery wymieniłam go jako pierwszego z obsady. Gra drugoplanową rolę Dallas'a - właściciela klubu, podstarzałego tancerza. Ale jest w tej roli ABSOLUTNIE GENIALNY. Nie wiem jak on to robi. Jest jednocześnie zjawiskowy i odrażający. Supermęski i zniewieściały. Błyszczy, zachwyca, porywa, irytuje, wkurza, odpycha. Raz wydawało mi się, że jest szalony albo na nieustannym haju. Potem, że to wyrachowany, wytrawny gracz. Natchniony narcyz. Matthew nie zawahał się pokazać zarówno nago, jak i w "gejowskim", obciachowym odzieniu. Powaliła mnie jego żółta, obcisła, przykusa koszulka na treningu (nawet miałam Wam tu wkleić jego zdjęcie w tej koszulce, ale chyba jednak nie chcę go takim zapamietać). Oskar! Oskar! Oskar!

Na koniec przyjacielska rada: nie wybierajcie się na ten film na pierwszej randce. Wasz facet może odchorować zdecydowaną przewagę gołych męskich tyłków nad powabnymi, nagimi, damskimi biustami.  

O Miłości Mojego Życia! Następnym razem Ty wybierasz film. I może być o inwazji potworów z kosmosu, wyścigach samochodowych, największej w historii nowożytnej bitwie morskiej, a nawet o boksie. Złego słowa nie powiem. 


czwartek, 19 lipca 2012

Nowa kolekcja jackpot lato/jesień 2012


Na nowej stronie internetowej jackpot zaprezentował nową kolekcję. Możecie ją zobaczyć klikając:
- w "COLLECTION" z lewej strony górnego paska strony,
- na obrazek na środku strony opatrzony napisem"THE COLLECTION" lub   
- w link: http://www.jackpot.dk/Collection.

To kolekcja na moją ulubioną porę roku, kiedy lato powolutku przechodzi w jesień. Liście robią się bajecznie kolorowe. Możemy jeszcze chwalić się opalenizną. Ale jednocześnie chłodniejsze już dni prowokują do ciekawszych, wielowarstwowych stylizacji, do których możemy wykorzystać kolorowe rajstopy, szale, żakiety, marynarki, kurteczki i czapeczki :-)

Bardzo podoba mi się hasło nowej kolekcji: "WE LOVE TO DRESS".

W tym sezonie jackpot stawia oczywiście na wysoką jakość, ale zachęca też do eksperymentowania z kolorami i fakturami w poszukiwaniu oryginalności.

Mamy więc zerwać z dawnymi nawykami i być jak ogry, bo (jak wiadomo ze Shreka), ogry (podobnie jak cebula) mają warstwy. A więc i my - ubierając się na cebulkę - kreujmy różnorodne zestawy, podkreślające oczywiście atuty naszej sylwetki.

Nie bójmy się ożywić jesiennych barw odważnymi kolorami i zaskakującymi połączeniami. Styliści jackpot proponują np. zestawienie zielonej sukienki z różowymi rajstopami albo czerwonego płaszczyka z niebieskimi rękawiczkami (efekt może być zaiste interesujący!).

Możemy też postawić na jedną barwę, ale wzbogacić naszą stylizację mieszając odcienie i wzory (kwiaty, kratki, paski) w tym samym kolorze. W kolekcji pojawią się piękne sukienki i wielokolorowe swetry w szerokie pasy, do których możemy dobrać szal tak, aby dopełnił lub podkreślił kolory podstawowe.

A może zupełnie niestandardowo, kontrastowo, połączymy faktury i tkaniny? Na cieniutką koszulę założymy rustykalny sweter, poncho albo kamizelkę ze sztucznym futerkiem. Przebój tego sezonu - bluzkę z kokardą - nosić będziemy pod lekką, szyfonową sukienką. A idąc na imprezę wyeksponujemy suknię narzucając na nią coś lżejszego i połyskującego : - )  

W tym sezonie jakpot poleca koszulki i koszule (zwłaszcza te z kokardami), no i  jeansy (także ze skórzanymi detalami). A do jeansów mają dobrze wyglądać bluzeczki z marszczeniami albo wydrukami noszone pod krótką kurteczką z ukośnymi suwaczkami na wysokości klatki piersiowej.

Oczywiście niezbędnymi elementami naszego zachwycającego look-u w tym sezonie będą nakrycia głowy, rękawiczki i szale.

Generalnie jackpot zachęca do zabawy modą. Tyle ja zrozumiałam z angielskojęzycznego opisu kolekcji. Ale przeczytajcie i zobaczcie sami, wchodząc na nową stronę internetową  jackpot.

Oczywiście wpadło mi już w oko parę rzeczy. Śliczny jest szal w szaro - różowe paseczki. Uroczo wygląda niebieska, rozkloszowana sukieneczka z rękawami do łokcia. Stylizacje są naprawdę ciekawe i podoba mi się dziewczyna, która je prezentuje. Już nie mogę się doczekać, kiedy nowa kolekcja rozpanoszy się na wieszakach w polskich sklepach i będzie można na własne oczy zobaczyć, dotknąć, przymierzyć i kupić.

środa, 18 lipca 2012

Nowe oblicze jackpot w sieci i pierwszy numer "THE JOURNAL"


Wow! Widzieliście nową stronę internetową jackpot?! Długo na nią czekałam, ale warto było. Wygląda bardzo fajnie.

Spokojnie, spokojnie, sklep internetowy, do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić, wygląda tak samo. I nie trzeba na nowo się go uczyć.

Na zmienionej stronie marki jackpot najbardziej podoba mi się internetowe wydanie magazynu jackpot. Znajdziecie go klikając na zakładkę "THE JOURNAL" na górnym pasku strony http://www.jackpot.dk/. Tuż pod tym paskiem zmieniają się zdjęcia, które również (po ich kliknięciu) zaprowadzą Was do poszczególnych artykułów w magazynie (dla odmiany nie chodzi mi tu o produkty w sklepie).

Jeżeli wolicie chodzić na skróty, oto bezpośredni link: http://www.jackpot.dk/en/The-Journal/. Do dziś nie mogę odżałować magazynów wydawanych kiedyś przez jackpot w formie tradycyjnej (właśnie miałam Wam o nich napisać - i  oczywiście napiszę). A tutaj taka niespodzianka. Magazyn wraca w wirtualnej formie.

W pierwszym numerze:
- PR and Marketing Manager jackpot opowiada o źródłach swoich inspiracji;
- propozycje letnich zestawów jackpot na wypady na plażę, na wieś i do miasta;
- prezentacja jeansów jackpot dostępnych w 4 różnych stylach (dopasowanych do różnych typów sylwetki), w klasycznych, ale też oryginalnych kolorach;
- jedna z projektantek jackpot pozwala zerknąć do swojej torby, a także wybiera najciekawsze i najpotrzebniejsze ciuszki jackpot z letniej kolekcji.

Jednak najbardziej zachwycił mnie fotoreportaż ze spaceru ciuszków jackpot ulicami Kopenhagi - macierzystego miasta tej marki. Ciuszki zwiedzają najciekawsze zakątki miasta poruszając się oczywiście na szczuplutkiej blondynce. Zobaczcie zdjęcia i obejrzyjcie film: http://www.jackpot.dk/en/The-Journal/A-Copenhagen-day/. Aż chciałoby się tam pojechać ...
 
 

zdjęcia ze strony: http://www.jackpot.dk

wtorek, 17 lipca 2012

Ale kino!

Dziś pod moim oknem powstawała Sztuka. Biurko moje stoi przy oknie. Okno jest duże i rozciąga się z niego piękny widok. Restauracja naprzeciwko regularnie grywa w jednym z bardzo popularnych seriali. Ale dziś kręcili coś innego.

Rano nie mogłam się przecisnąć obok wielkich ciężarówek z agregatami prądotwórczymi i autobusów z tajemniczą zawartością. Cały sztab ludzi uwijał się jak w mrowisku. Rozstawiali owe agregaty, rozciągali kable, wyciągali do góry jaskrawe reflektory, by potem przesłonić je filtrami. Ogladając film nie zdajemy sobie sprawy z tego, jaka rzesza ludzi biega ze sprzętem po drugiej stronie kamery. Inna sprawa, że przez większość dnia wyglądali, jakby mieli właśnie przerwę (dyskusje, przerwa na refleksję, papierosa lub na pogapienie się przed siebie).

W końcu na planie pojawili się aktorzy. Gwiazdy. Padał deszcz i było zimno. Uroczo wyglądała jedna aktorka, która nieśpiesznie przemieszczała się z autobusu na plan w ciepłym, długim szlafroku, z kawusią, eskortowana przez potężnego pana, który przez cały czas trzymał nad jej głową ogromy parasol. Z kolei pan aktor w jasnym płaszczu był głównie pudrowany.

Niby jestem poważną kobietą, ale przecież kobietą, więc trudno było mi dziś skupić się na pracy i powstrzymać się od zerkania przez okno od czasu do czasu. Ciekawe, czy wrócą jutro?

A tymczasem na stronie sklepu internetowego jackpot i w sklepach niewirtualnych pojawiły się nowe propozycje z jesiennej kolekcji. 

Niektóre z nich przypominają mi styl gwiazd filmowych z czarno - białych filmów. Gwiazd ubranych z nienaganną elegancją, jak spod igiełki. Och, nie znano wówczas stylu grunge. Wyobrażacie sobie Marlenę Dietrich, Ritę Hayworth czy Audrey Hepburn w znoszonych, poszarpanych jeansach?


Audrey Hepburn w filmie "Rzymskie wakacje"
zdjęcie ze strony: http://en.wikipedia.org


koszula Chessy - jackpot 319 zł


pasek Kastana - oferta specjalna jackpot 70 zł


spódnica Petry - oferta specjalna jackpot 200 zł

zdjęcia ubrań ze strony: http://www.jackpotshop.com

niedziela, 15 lipca 2012

Święto śliwki w jackpot i w Szydłowie

Ja tu sobie piszę i piszę o ofertach specjalnych w jackpot, ale zerkam też przecież czule na new arrivals. Okazuje się, że styliści i projektanci jackpot przygotowali dla nas na jesień piękne, soczyste śliweczki. Oj, kuszą oko, oj kuszą ...   


sukienka Hedvige - 549 zł


szal Pratolis - 89 zł


bluzka Sanian - jackpot 329 zł


bluzeczka Brinnie - 169 zł


szal Envine - 139 zł


bluzeczka Pheo print - 139 zł


sweterek Molla - 239 zł


top Celine - 49 zł


sweterek Gerlinde - 179 zł

wszystkie zdjęcia ciuszków ze strony: http://www.jackpotshop.com


zdjęcie ze strony: http://w-spodnicy.ofeminin.pl

Taaak, to naprawdę sezon na śliweczki! Śliweczki, fiolety i oberżyny pojawiają się w wielu modelach jackpot i w kilku odcieniach. Pewnie się na coś skuszę. Jak na razie mam przeogromną ochotę na wiśniowy szal Beles (kosztuje 159 zł, ale nie ma go w tym kolorze w sklepie internetowym, jest tylko różowy). Jest piękny, ogromniasty, cieplejszy, taki do otulenia jesienią.

Czyż nie pięknie byłoby wybrać się w takich kolorach, w ciuszkach jackpot, na Święto Śliwki w polskiej stolicy śliwki - Szydłowie. W tym roku impreza odbędzie się w dniach 18 - 19 sierpnia 2012 r.

Miłość Mojego Życia zabrał mnie tam na romantyczny spacer. Szydłów to mała miejscowość w województwie świętokrzyskim, ale przypomina trochę włoskie, toskańskie miasteczka. Możecie przenieść się w czasie do XIV - wiecznego miasta, ponieważ układ zabytkowych budowli i uliczek nie zmienił się od czasów średniowiecza. W Szydłowie zobaczyć można  mury obronne z Bramą Krakowską, zespół zamkowy z Salą Rycerską, Skarbczykiem i Bramą Zamkową, kościół farny pod wezwaniem św. Władysława, kościół pod wezwaniem W.W. Świętych i synagogę.

Będziecie wiedzieli, że zbliżacie się do celu, ponieważ zauważycie zageszczające się sady i przydrożne śliwkowe stragany. A i w samym miasteczku śliweczki rosną wszedzie, są smakowite i na wyciągnięcie ręki.


Brama Krakowska w Szydłowie

zdjęcie ze strony: http://pl.wikipedia.org 

sobota, 14 lipca 2012

Osiedlowy big brother czyli kto biega po domu na golasa

Wyjątkowo upalne lato odłania przed nami osiedlowe sekrety. Kiedy temperatura przekracza 30 stopni, ubranie aż parzy. Więc, kiedy tylko znajdziemy się w domowych pieleszach, po prostu je zrzucamy. (A jeżeli jest to ciuszek jackpot, to ostrożnie i starannie wieszamy na wieszaczku.)

Okna moje wychodzą na balkony i okna sąsiadów. A niesforne przeciągi wprawiają w ruch firanki i odsłaniają moim oczom więcej niż miałoby się ochotę zobaczyć. Owłosione brzuchy i łydki. Znoszone części garderoby, które zwykle ukrywamy pod ubraniem. (Chyba żadna szafiarka nie opublikowałaby takiej letniej stylizacji.) Nikt się tym za bardzo nie przejmuje, bo przecież sam też chodzi na golasa. Inaczej się nie da. No, chyba, że ktoś zainwestował w klimatyzację. W takim razie gratuluję i zazdroszczę!

Na domiar złego wszędzie otwarte okna i balkony, i to przez całą dobę. Dla mieszkańców mojego osiedla - niestety. Mamy bowiem specyficzną sąsiadkę, która notorycznie dzieli się swoimi uniesieniami z połową miasta. Nie wiem, czy lubi w ten właśnie sposób przeżywać najsłodsze chwile, ale jest w tym niezwykle wytrwała. Te momenty uniesień trwają niestety długie godziny, kolejne sezony i lata.

Za pierwszym razem myślałam, że się przesłyszałam, ale rytmiczne okrzyki nie ustawały. Po kilku latach nikt już nie ma złudzeń. Nasze osiedle ma własne forum internetowe. Problem był na owym forum podniesiony i szeroko dyskutowany. Z dyskusji (wypowiedział się sąsiad spod pani, znad pani, z prawej i z lewej), wynikło, pod którym dokładnie numerem pani mieszka i jak bardzo utrudnia życie, wieczorny relaks i nocny spoczynek.

Może i "podłość ludzka nie zna granic", może to po prostu zawiść (i pań, które tak nie mają, i panów, którzy tak nie mogą), ale niestety ekspresja sąsiadki budzi dzieci na osiedlu. No i jak wtedy dziecku wytłumaczyć, że to nie napad, ani nie atak jakiejś tropikalnej choroby, i nie trzeba dzwonić ani na policję ani na pogotowie?

Dotychczas nikt się nie zdobył na odwagę i nie zwrócił pani uwagi, a ona chyba nie wchodzi na stronę osiedlowego forum. Ale jeżeli pani czyta właśnie te słowa, to bardzo proszę: "czas się ustatkować".

Inaczej przyjdzie nam czekać, aż znowu się ochłodzi ...


zdjęcie ze strony: http://www.mojageneracja.pl

czwartek, 12 lipca 2012

Wakacyjny jackpotowy look już za 60 złotych (!)

Jak pisałam wczoraj, warto śledzić letnie wyprzedaże w jackpot. Dzisiejsze ceny w sklepie internetowym już różnią się od wczorajszych. Może "białkowy interfejs" zareagował, może to przypadek, szczęśliwe zrządzenie losu, ale moje upragnione bluzeczki Brinnie kosztują już dziś tylko 85 zł (wczoraj były jeszcze za 118 zł, a ich regularna cena to 169 zł).

W takiej sytuacji trudno mi już marudzić, że w jackpot jest drogo - skoro można ubrać się już za 60 zł :-)


sukienka Adelaisa dostępna w 3 kolorach za 85 zł (z kodem promocyjnym nawet za 63,75 zł)


topik Celine dostępny w 7 kolorach za 25 zł (z kodem promocyjnym nawet 18,75 zł)

a do niego:


legginsy Cassia za 70 zł (z kodem promocyjnym nawet 52,50 zł)

lub



szorty Nicoletta albo spódniczka Winny za 110 zł (z kodem promocyjnym nawet 82,50 zł)

możemy też założyć któryś z szali Pratolis za 45 zł (z kodem promocyjnym nawet 33,75 zł)


i zabrać ze sobą torbę Karlyna za 110 zł (z kodem promocyjnym nawet 82,50 zł)


wszystkie zdjęcia ze strony: http://www.jackpotshop.com

środa, 11 lipca 2012

Jak się "połapać" (w ofercie jackpot) i nie dać się złapać

Dziś chciałabym się Wam wyżalić. Niestety zakupy w jackpot mają nieco z hazardu (i nie chodzi tylko o nazwę marki). Polowanie staje się bardziej emocjonujące. O ile ktoś lubi tego typu emocje. Gra idzie o to, co kupić, gdzie kupić i za ile kupić.

Na pewno zauważyliście, że asortyment poszczególnych sklepów jackpot różni się od siebie. A to dlatego, że o tym, co zawiśnie na wieszaczkach i zalegnie na półeczkach decyduje każdy ze sklepów samodzielnie. GÓRA, czyli szefostwo w centrali, ufa zapewne, że managerowie sklepów najlepiej znają gusta i potrzeby własnych klientów. Istnieje pewna baza produktów, które zamówić trzeba i które muszą być dostępne w sklepie. Ale poza tym "hulaj dusza, piekła nie ma" - co oznacza pewien zakres swobody decyzyjnej :-) Na pewno zauważycie, że niektórych modeli ze sklepu internetowego jackpot nie znajdziecie w Waszym ulubionym sklepie "stacjonarnym".

Muszę przyznać, że sklep internetowy jackpot troszeczkę "namieszał", ale też w pozytywny sposób. Możemy obejrzeć i zakupić szeroką ofertę produktów. Dotychczas byliśmy "skazani" na to, co zastaniemy w sklepach niewirtualnych. Skoro każdy z nich zamawia te same produkty "bazowe", ale ma też pewną swobodę w zamawianiu asortymentu dodatkowego, to w rezultacie bluzeczki, w której zakochaliście się w jednym ze sklepów, nie znajdziecie już w innym. Oczywiście wiele zależy też od uwarunkowań lokalowych. W Warszawie najlepiej zaopatrzone są sklepy jackpot w CH Złote Tarasy i CH Klif.
 
Dawniej, żeby namierzyć taką ukochaną bluzeczkę w swoim rozmiarze trzeba było grzecznie poprosić Sprzedawcę o telefon do innego sklepu jackpot lub samemu dzwonić i pytać. Teraz jest SYSTEM. Dzięki niemu Sprzedawca może sprawdzić na monitorze komputera, co i ile sztuk jest w jego sklepie i co mają "na stanie" inni. I w ten sposób na zadane dziś przez klientkę pytanie: "A nie ma takich bluzeczek w rozmiarze 42?", uśmiechnięty Sprzedawca z satysfakcją mógł poinformować: "Ależ oczywiście, jedna jest w Poznaniu i jeszcze dwie w Częstochowie."(!).

Media donoszą, że tegoroczne letnie wyprzedaże zaczęły się wyjątkowo wcześnie. Jackpot należał do peletonu. Oferta specjalna jackpot zmienia się jednak jak w kalejdoskopie. Niektóre modele i rozmiary znikają, a inne trafiają do puli z obniżoną ceną, jeszcze inne mają zniżkę od zniżki. Na próżno jednak będziecie pytać Sprzedawcę, kiedy można będzie kupić taką to a taką spódniczkę taniej. To wie chyba tylko GÓRA. Sklepy dostają "cynk" w ostatniej chwili w postaci e-maila z listą produktów i obniżonych cen. W rezultacie Sprzedawcy muszą się mocno uwijać, żeby wszystko opatrzyć znanymi wam metkami oferty specjalnej i potasować na wieszakach. Że coś się kroi widać właśnie po tych ruchach. Zauważyłam, że obniżki na kolejne modele pojawiały się ostatnio w piątki, ale może to jakiś przypadek.

Wszystkie sklepy "stacjonarne" powinny mieć takie same ceny produktów i identyczne oferty specjalne. Ale sytuację komplikują wyprzedaże w sklepie internetowym. Tutaj ceny w ofertach specjalnych są inne! (I nie chodzi mi tylko o to, że w sklepie internetowym ceny są zaokrąglone i nie ma - znanych Wam i stosowanych w sklepach "naziemnych" - końcówek 99 gr.) Różnice widać na przykładzie ciuszków, na które zwracałam Wam uwagę w poprzednich postach (np. http://lovejackpot.blogspot.com/2012/06/moj-hit-letniej-wyprzedazy-jackpot.html). Spódniczka Amainy w sklepie internetowym kosztuje w wyprzedaży nadal 251 zł, podczas gdy w sklepach "naziemnych" od dawna niecałe 180 zł. Podobnie bluzeczki Brinnie: w sklepie internetowym 118 zł, a w "stacjonarnych" - niecałe 85 zł. Z kolei bluzeczka Piolasian w sklepie internetowym staniała do 165 zł, a w zwyczajnych nadal kosztuje 230 zł, itp., itd.

Chyba trzeba odłożyć emocje na bok, no i z laptopem i kalkulatorem planować zakupy. Warto sprawdzić ceny w sklepie internetowym, ponieważ można sporo zaoszczędzić. Pamiętajcie (pisałam o tym w poprzednich postach), że w sklepie "stacjonarnym" odliczacie - 10% lub - 15% z kartą VIP IC Companys oraz - 5% z kartą Citibanku. W sklepie internetowym możecie natomiast uzyskać kod promocyjny i rabat 15% lub nawet 25%, dochodzą jednak koszty wysyłki (+ 25 zł, chyba, że wydacie 600 zł).

Zwróćcie również uwagę na to, że w sklepie internetowym też pracują ludzie. I chyba za sprawą (jak to mawia mój znajomy) tego "białkowego interfejsu", zdarza się, że w zakładce "sale" nie znajdziecie tego, czego szukacie, ale za to natkniecie się na to w innych zakładkach i z radością odkryjecie, że ma niższą cenę. Bywa też odwrotnie. Więc warto sprawdzać.  

Nie dajcie się zrobić w przysłowiowego jelenia. Ja jestem już oficjalnie łanią, ponieważ moje pozytywne emocje ustąpiły miejsca irytacji, kiedy następnego dnia po zakupie spódniczki zastałam w sklepie jej bliźniaczkę o 70 zł tańszą (!). Buuu, troszeczkę zabolało ... Ale nie da się niestety chyba uniknąć tego rodzaju ryzyka. Z drugiej strony, jak to mawia klasyk (czyli pani Weronika Marczuk): "Kto nie ryzykuje, nie pije szampana". Czekając z zakupem mogłabym przecież również stracić okazję :-)

A może po prostu kupować to, co nam się podoba i nie dzielić włosa na czworo? Ja niestety tak nie potrafię, ale to już mój problem :-)


królewska para, która wyszła nam na spotkanie w parku narodowym Bandhavgarh w Indiach (dlaczego na zakupach, nikt nie che być "jeleniem"?)


Chyba lepiej jednak być myśliwym i polować świadomie, niż zwierzyną i zostać upolowanym. Warto więc łapać okazje. Po kliknięciu w taką reklamę (można ją zobaczyć czasem też na mojej stronie), można otrzymać kod promocyjny i zniżkę 25% na zakupy w sklepie internetowym jackpot.


poniedziałek, 9 lipca 2012

Dowód miłości

Zbliża się nasza ... nasta rocznica. Jak zwykle zachodzę w głowę, co mogłoby sprawić radość Miłości Mojego Życia w tym wyjątkowym dniu. Wierzcie mi, nie jest łatwo wybrać coś specjalnego dla faceta, nawet jeżeli jesteście razem niemal całe życie.

Z czym Wam się kojarzy "dowód miłości"? Oj, chyba nawet gdybyśmy zagrali w 20 pytań, nie domyślilibyście się, o co mi chodzi. Cóż, dla nas, traktujących pewne rzeczy jak oczywistą oczywistość, pewien przedmiot - obiekt pożądania milionów, nie jest niczym szczególnym. A chodzi mi o rzecz rzeczywiście prozaiczną - kibelek.

Ale w kraju takim jak moje ukochane Indie, dla ponad połowy obywateli (tzn. ponad pół miliarda ludzi) to nadal luksus.

Za sprawą kampanii rządowych, panienki na wydaniu zamiast: "Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby.", nie wahają się rzucić: "No loo? No: I do" (czyli: "bez kibelka nie ma ślubu").

Głośno było nawet o jednej mężatce, która miała pretensje do swojego ślubnego: "Skoro Szahdżahan zbudował dla swojej ukochanej Mumtaz Mahal przepiękny Tadź Mahal, to ty - mężu mój - możesz zbudować dla mnie kibelek.".

Taka mała rzecz, a jak cieszy. Nietrudno to zrozumieć obserwując życie w Indiach. Kobiety muszą zrywać się przed świtem w poszukiwaniu ustronnego miejsca. A faceci - wiadomo, oni zawsze sobie dadzą radę.

Miłość Mojego Życia zabrał  mnie do restauracji w romantycznym i świętym Puszkarze w Radżastanie. W mieście, które powstało w miejscu, w którym bóg Brahma rzucił kwiat lotosu. Restauracja polecana w przewodniku, na pięterku. Szyb w oknach brak. Usiedliśmy przy wykuszu. Byłoby super, gdyby moje "okno" nie wychodziło na mokry mur, który pełnił funkcję oficjalnej publicznej toalety.  

A wracając do tematu, skoro w kibelek już się zaopatrzylismy, macie jakiś pomysł na inny fajny prezent - dowód wieeelkiej miłości?



obraz ze strony: http://pl.123rf.com

niedziela, 8 lipca 2012

Każdy czasem jest pierdołą

Upał nie popuszcza. A kiedy do tego dochodzi moje łakomstwo, o nieszczęście nie trudno.

A więc przejeżdżamy koło "Biedronki", upał straszny, więc Miłość Mojego Życia wypuszcza mnie z samochodu po lody. Łapię łakoci, ile mi się mieści w podołek. Wreszcie kasa. Okazuje się, że kart nie przyjmują, a ja mam tylko 4 zł i 67 groszy. Dramat. Lecę do Miłości po gotówkę. Nie ma. Bankomat zepsuty. Z powrotem do sklepu. Tam kilometrowa kolejka zgodnie zgrzyta na mnie zębami. Łapię więc tylko kubeczek rozpuszczonych lodów i uciekam z podkulonym ogonkiem. Podobno KAŻDY wie, że do "Biedronki" tylko z gotówką. A ja naprawdę zwykle nie jestem taką pierdołą. Na szczęście miałam na sobie ubiór roboczy (do tarzania się w piachu z Moim Największym Skarbem), więc nie splamiłam honoru miłośniczki jackpot.

Przepraszam i Panią z kasy i wszystkich z tej nieszczęsnej kolejki. I każdego, kto trafi (wcześniej czy później) na taką pierdołę. Jak traficie - odpuśćcie. Każdy przecież czasem jest pierdołą.



sobota, 7 lipca 2012

Czy jestem ładna? czyli nie to ładne co ładne

Czy wszystkie dziewczynki, dziewczyny i kobiety zastanawiały się kiedyś: "Czy jestem ładna?". Są nawet strony w internecie, gdzie niezbyt pewne siebie nastolatki szukają potwierdzenia swojej wartości. Niestety komentarze są czasem bardzo okrutne.

Od najmłodszych lat jesteśmy wrażliwi na piękno. Już niemowlęta częściej wyciągają rączki, gdy pochyla się nad nimi ładna buzia. Jechałam tramwajem z hałaśliwą grupką siedmiolatków na wycieczce, którzy zafascynowani zachwycali się tą reklamą (a raczej tą panią):


Reklama była wielkości średniej kamienicy, więc pani ta robiła, owszem, kolosalne wrażenie. Ale śmiałe komentarze dziwnie i śmiesznie brzmiały w ustach popisujących się przed sobą dzieciaków.

Miłość Mojego Życia do dziś wzdycha do ulubionej nauczycielki z pierwszej klasy. Nie dlatego, że była mądra, czy dobra - nie. Do dziś pozostaje ulubioną, bo była młoda i śliczna, i nosiła krótkie spódniczki i bluzki z dekoldem.

Któregoś razu słyszę, że Miłość Mojego Życia wdał się w poważną dyskusję z kolegami (o ile dyskusja przy piwie może być poważna). Że w kobietach to cenią głównie zalety ducha i umysłu, wewnętrzne piękno. I długo rozprawiali, że powinna być inteligentna, z poczuciem humoru, opiekuńcza, itp., itd. I nagle Miłość Mojego Życia, niby "od czapy", rzucił: "No, ale z brzydką to bym się nie ożenił.". I tu wszyscy gorliwie kiwając głowami przyznali mu rację. Tak to jest z tymi facetami.

I jeszcze się tym chlubią. Dowodzą mianowicie, że to oni właśnie są prawdziwymi romantykami. Kobiety często wiążą się bowiem z niezbyt dla nich atrakcyjnymi fizycznie mężczyznami ("mężczyzna musi być tylko ładniejszy od małpy"). Wystarczy, że facet jest bogaty, wpływowy, może zapewnić opiekę i bezpieczne życie (te niewątpliwe zalety działają jak afrodyzjak). Ale rzadko który facet będzie na dłuższą metę z kobietą, która mu się wcale nie podoba.

Jedyna pociecha to fakt, że piękno jest naprawdę bardzo subiektywne. Jak to mawia moja mama: "Nie to ładne co ładne, ale to, co się komu podoba". (Ładniejsze to, niż: "Każda potwora znajdzie swego amatora".)

A ja tłumaczę to sobie tak, i wiem z własnego doświadczenia, że jak kogoś lubimy, to wydaje nam się śliczny, nawet jeśli ona lub on obiektywnie urodą nie grzeszą. I to piękno wewnętrzne, dobroć, naprawdę jakoś się przebija na zewnątrz i dodaje blasku. No, a kiedy się zakochamy to obiekt naszego uczucia staje się dla nas najpiękniejszy na świecie.

Protestuję przeciwko standaryzacji piękna! Dlaczego piękna ma być tylko np. jędrna pupa. Każdy może znaleźć piękno w sobie. Nawet jeżeli jest to "tylko" piękno wewnętrzne. Nawet, jeżeli zobaczy je tylko przez chwilę, zerkając na siebie przez ramię do lustra. Albo podobając się sobie w nowej sukience, czy fajnej fryzurze.

I naprawdę warto siebie pokochać: z miejsca wydamy się sobie fajniejsi i ładniejsi. A już naukowo potwierdzono, że to działa także na innych. W trakcie eksperymentu większość testowanych panów wskazała, że najbardziej atrakcyjne są dla nich nie klasyczne piękności, ale dziewczyny pewne siebie. Zobaczcie ile "szafiarek" to zwyczajne dziewczyny, ile z nich nie ma idealnych rysów twarzy czy figury, a przecież one i ich pasja są inspiracją dla innych.

Dlatego odkryjmy w sobie piękno i pielęgnujmy je. Dziewczyny: uśmiech, głowa do góry, pierś do przodu i świat jest Wasz! 

piątek, 6 lipca 2012

Wolta na Krecie czyli ceny w jackpot topnieją!

Nie wiem, czy to te upały sprawiły, że ceny w jackpot nadal topnieją. Ważne, że jest taniej! Możemy już kupić kolejne piękne letnie ciuszki. I to we wszystkich rozmiarach. A przecież niektóre modele bardzo niedawno pojawiły się w sklepach.

Wyobraźcie sobie piękny, ciepły, letni, wakacyjny wieczór. Nie jest już tak gorąco jak w środku dnia, zachodzące słońce nadało światu niezwykły blask. Czujecie na skórze orzeźwiające muśnięcia wiatru. Wasze zmysły pieści też subtelny zapach morza, jeziora, plaży, czy lasu.

O tej porze dnia na greckiej Krecie wychodzi się na woltę (to po grecku spacer). Dziewczyny wdzięcznie prezentują najśliczniejsze ciuszki, a  panowie  dumnie obejmują swoje piękne partnerki.

Na taki spacer idealny jest jasny, romantyczny, kwiatowy wzór, którego cena też właśnie stopniała. Ta szlachetna, delikatna tkanina pięknie układa się nawet na krągłych bioderkach. Jest leciutka i przewiewna. A jak eksponuje opaloną skórę ...


szal Pratolis - oferta specjalna jackpot 62 zł (regularna cena 89 zł)


top Piolasian - oferta specjalna jackpot 230 zł (cena regularna 329 zł)
na zdjęciu wygląda na dopasowany, ale jest to luźna bluzeczka, można do niej załozyć paseczek w talii


spódnica Veggie - oferta specjalna jackpot 195 zł (cena regularna 279 zł)
spódniczka jest dosyć dopasowana i krótka (zakrywa kolanka)


sukienka Isoldea - oferta specjalna jackpot 307 zł (cena regularna 439 zł)
sukienka jest śliczna, ma przeszycie (marszczenie) z przodu, na wysokości talii i bardzo ładnie dopasowuje się do figury

zdjęcia ciuszków ze strony: http://www.jackpotshop.com






port w Chani na Krecie