wtorek, 29 maja 2012

Zabierz swoje ubrania na wakacje czyli o sztuce pakowania się

Nadchodzą wreszcie wyczekiwane WAKACJE! a wraz z nimi wakacyjne wyjazdy - bliższe i dalsze, krótsze i dłuższe. I powraca odwieczny problem: "co ze sobą zabrać?"

Są różne strategie pakowania się.

Miłość Mojego Życia preferuje metodę listy, a więc przed wyjazdem w wyniku mini - burzy mózgu spisuje rzeczy, które będą potrzebne na końcu świata, a potem rzeczy te spokojnie wkłada do torby, odhaczając je na liście. Twierdzi również, że lista owa jest znakomitą metodą, aby niczego na końcu świata nie zostawić - wiecie, rozumiecie ... Tak, to godne podziwu. I za to też go kocham.

Ale - jak wiadomo - przeciwieństwa lubią się przyciągać. Więc, żeby nie było tak różowo, ja z uporem maniaka stosuję metodę skanowania - w lekkiej panice - wszystkich moich szaf, szafeczek i kuferków we wszystkich pokojach. Lista wszak pozostawia ogromne pole do interpretacji.

Miłość Mojego Życia pisze - "krótkie spodenki, sztuk 1". A skoro ma tylko jedne spodenki - jasne jest, że to one właśnie pojadą na wakacje.

Po mojej stronie listy pisze - "sukienka". No, ale ja mam przecież sukienek 10, więc muszę wszystkie wywalić z szafy, wszystkie pomierzyć, pooglądać się w lustrze z przodu, z tyłu i z obu boczków. Powiedzmy, że wstępną selekcję przeszło 5. Drugi etap jest trudniejszy, ponieważ sukienka powinna pasować do reszty rzeczy, które zabiorę na wakacje: do butów, sweterka, kapelusza, torby, ręcznika plażowego  ... A on się dziwi dlaczego to tak długo trwa ...

Kolejny problem polega na tym, że żeby nie wiem jak długo siedział i kombinował, nie jest w stanie spisać zawartości mojej kosmetyczki. Nie jestem nawet pewna, czy zna nazwę i zastosowanie wszystkich słoiczków czy tubek. Myślę też, że potrzeba zabierania ich na koniec świata byłaby dla Miłości Mojego Życia mocno dyskusyjna.

W praktyce więc skanuję wyżej wspomniane szafy i zwalam to, co może się przydać w tematyczne kupy ... ups pardon! ... stosiki. Potem dokonuję ostrej selekcji i w końcu dochodzę do jakiegoś rozsądnego minimum.

Miłość Mojego Życia ma śliczną ogromną walizę. Ja jestem szczęśliwą posiadaczką identycznej walizki, ale nieco mniejszej. Zwykle kiedy moja jest już cała wypakowana, Miłość Mojego Życia pozwala mi zapakować ze 3/4 swojej. Kiedy obie są już pozapinane, a taksówka czeka na dole - ogarnia mnie PANIKA! I wtedy okazuje się, że na pewno ta czerwona bluzeczka będzie mi potrzebna, poza tym morze może mi zabrać jedną parę klapek ... W rezultacie upycham w pośpiechu przypadkowe części garderoby tam, gdzie uda mi się je wepchnąć ... Nie muszę chyba się dalej pogrążać pisząc, że połowy ubrań zwykle nie udaje mi się zaprezentować szerszej publiczności  ...

Ze skruchą wyznam, że gdybym musiała sama targać wszystkie swoje rzeczy, z pewnością uznałabym, że nie są one tak "niezbędne".

Z sentymentem wspominam czasy, kiedy spałam na karimacie pod gołym niebem, a nad moją głową ciepły wiatr suszył tę jedną jedyną sukienkę.

Przeczytałam o ciekawej, bardzo ergonomicznej metodzie pakowania - niezależnie od kierunku i długości podróży - należy zmieścić się wyłącznie w bagażu podręcznym. Guru od szczęśliwego podróżowania z dziećmi  udało się zapakować w bagażu podręcznym rzeczy całej rodziny. Bardzo pomaga podobno owijanie wszystkich rzeczy wokół jednego rdzenia. Ciekawe czy udało by się jej tak owinąć kamerę, aparat ze statywem i trzytomową powieść.

Moim osobistym guru pozostają dwie turystki, z którymi zdarzyło mi się podróżować po Hiszpanii i Egipcie. Pierwsza miała ze sobą wyłącznie dużą, parcianą torbę, w biało - czarną kratę, z dużymi uszami - klasyka polskich bazarów i targowisk. Druga - obawiając się "zemsty faraona" (czyli znanych podróżującym po Egipcie sensacji żołądkowych) - całą walizkę wypełniła rzodkiewkami i jabłkami rodzimej produkcji, co pozwoliło jej w 5 - gwiazdkowych hotelach z opcją all inclusive odżywiać się wyłącznie ryżem, z dodatkiem mocno już sparciałych - ale polskich! - rzodkiewek.

Mandarinus sarong
Honeycomb swimsuitIllysi flip flops

zdjęcia ze strony: www.jakpotshop.com

wtorek, 22 maja 2012

Gdzie kończy się inspiracja a zaczyna plagiat?

Często ze zdumieniem zauważam, że najciekawsze modele marki jackpot żyją "życiem po życiu" w następnym sezonie, ale już opatrzone metką z innym logo.

W mojej ocenie siłą marki jackpot są piękne, ponadczasowe projekty. Na pewno nie raz zachwycił Was prosty, a zarazem elegancki krój marynarki. Albo subtelna linia spódnicy, ukrywająca to co powinno pozostać w ukryciu i jednocześnie eksponująca nasze największe atuty. Ręcznie malowane tkaniny. Te przepiękne kwiaty, te barwy, te desenie ... Tak różnorodne, a jednak połączone jakimś motywem przewodnim, jakimś wspólnym mianownikiem, i w tajemniczy sposób kojarzące nam się właśnie z marką jackpot.

Wydaje się, że ten design zachwyca również projektantów innych marek, którzy czerpią garściami z pomysłów projektantów jackpot i bez najmniejszego skrępowania wprowadzają do swoich kolekcji niemal identyczne modele. I nie mówię tutaj o jakichś przysłowiowych "firmach - krzakach", ale o dużych sieciach handlowych, które - wydawałoby się - powinny mieć większe ambicje.

Świat mody na oślep podąża za sezonowym trendem wyznaczonym paskami, groszkami czy złotem, które wystąpiły w głównej roli na pokazie kultowego projektanta. Wkrótce potem te paski, groszki i złoto królują w galeriach handlowych, na bazarach i na ulicach. Każda z nas chce nosić paski, groszki i złoto niezależnie od tego, czy wygląda w nich dobrze czy - niestety - źle.

Szanuję projektantów marki jackpot za to, że nie dają się porwać temu owczemu pędowi. Dzięki temu ich projekty wyróżniają się na opaskowanej, zagroszkowanej i uzłoconej  ulicy. I wierzcie mi, moja ukochana spódnica już od kilku lat w każdym sezonie zbiera komplementy. I wcale nie myśli wychodzić z mocy.

Zapewne dlatego projekty jackpot inspirują innych. Niestety wygląda na to, że czasem inspirują wręcz do plagiatu. Oj nieładnie ...

Poniżej - dla porównania - projekty jackpot i nowa kolekcja jednej z sieci sklepów odzieżowych, której nazwę przemilczę. Nie chcę ani skarżyć ani reklamować.

Granatowa sukienka jackpot Cherian z ubiegłorocznej kolekcji:



I sukienka z najnowszej kolekcji innej marki do złudzenia przypominająca sukienkę jackpot.

 

I teraz możemy się pobawić w "znajdź pięć szczegółów - różnic". Tyle tylko, że diabeł tkwi właśnie w tych szczegółach. Sukienki wyglądają identycznie, ale różni je jakość i oryginalność. (A może jackpot sprzedał projekt?)

Już nie mówię o większych i mniejszych inspiracjach, czy o papugowaniu - nomen omen -papug. No bo jak w jackpot ptaszki na topach, to u innych także - a jakże : - )


Outlet jackpot w Ursusie


Wczoraj buszowałam w outlecie jackpot w Factory w Ursusie.

Właściwie jest to IC outlet, ponieważ znaleźć tam można także inne marki IC Companys' (Cottonfield, Maninique, InWear, Part Two).

Outlet mieści się w centrum handlowym Factory, w Warszawie, w dzielnicy o wdzięcznej, zaczerpniętej z mitologii, nazwie Ursus, przy Placu Czerwca 1976 r. 6, nr pawilonu 27 i 28. Telefon: 022 478 26 76. Nie można go przegapić, ponieważ mieści się naprzeciwko wejścia. (Dlatego zaczynam zwiedzanie od tego miejsca i w rezultacie zwykle na resztę Factory nie wystarcza mi czasu : - ) 

Można tam dojechać autobusami linii 194, 206, 394 i 716. Wygodniej oczywiście wybrać się samochodem (to około 10 km od centrum Warszawy). Zwykle jechałam tam ulicą Dźwigową, pod tunelem, przez Włochy (to najkrótsza droga z Woli i Bemowa), ale z powodu remontu wczoraj wybrałam się tam Alejami Jerozolimskimi (czyli trasą dla mieszkańców Centrum i Ursynowa).

Buszować można od poniedziałku do piątku w godzinach od 11 do 21. W sobotę od 10 do 21 i w niedzielę od 10 do 19.



zdjęcie ze strony: http://galerki.pl/zdjecie/1683.IC.outlet.Jackpot.Cottonfield.Maninique.InWear

W ostatnich latach udało mi się tam upolować kilka naprawdę fajnych rzeczy. Do tej pory żałuję tych, które z jakiegoś powodu odpuściłam, a potem już nie udało mi się na nie trafić. Zalicza się do nich np. nieodżałowany fioletowy, sztruksowy żakiecik, wiązany aksamitnym paseczkiem - taki jaki miała Agnieszka Grochowska w finałowej scenie na molo w Sopocie w filmie "Tylko mnie kochaj". (Czy Wam też zdarza się zauważyć ulubione ciuszki jackpot występujące na dużym i małym ekranie?)



Wczoraj w Factory upolowałam:

1/ koszulę Prestina jackpot (regularna cena 299 zł, wczoraj zapłaciłam 85,49 zł),
2/ szal Pratolis jackpot (regularna cena 79 zł, wczoraj zapłaciłam 28,49 zł),
3/ sweterek Oasuy InWear (regularna cena 229,99 zł, wczoraj zapłaciłam 64,12 zł).





Dlaczego tak tanio? Regularna cena została obniżona o mniej więcej połowę. Przy zakupie minimum 3 rzeczy można otrzymać dodatkową zniżkę -25%. A od tego jeszcze -5% z kartą Citibanku.

Pamiętajcie jednak, żeby być zdecydowanym i łącznie płacić za zakupy. Jeżeli najpierw kupicie 3 rzeczy otrzymacie dodatkową 25-procentową zniżkę, ale jeżeli tego samego dnia zdecydujecie się na zakup dodatkowych 2 rzeczy, nie dostaniecie już na nie zniżki - muszą to być kolejne 3 sztuki.

Jeżeli chodzi o asortyment, to szaleństwa nie ma. Trudno znaleźć coś w swoim rozmiarze. Największy wybór mają osoby poszukujące większych rzeczy.

Wczoraj widziałam fajne lniane, letnie żakiety w paseczki już od 28 zł po zniżkach, letnią sukienkę za 28 zł i ciekawe, zwiewne bluzeczki na lato.

Byłam pozytywnie zaskoczona estetyką sklepu. Pamiętam, że poprzednio pozostawiała wiele do życzenia, szczególnie przymierzalnie, gdzie wisiały oberwane kotary, a na podłodze piętrzyły się stosy ubrań. Teraz widać, że obsługa dba o to, aby na bieżąco porządkować rzeczy. Może sklep jest mniej oblegany i sprzedawcy mają więcej czasu.

Najlepiej robić tam zakupy w dzień powszedni, nie ma wtedy tłumów.

Ja niestety mam pewne przykre wspomnienie związane z tym sklepem. Kupując marynarkę dla Miłości Mojego Życia za 350 zł, w jej kieszeni znaleźliśmy  metkę z ceną 300 zł. Zapytany o tą rozbieżność Sprzedawca, nieco zmieszany i pogubiony, wyjaśnił, że przemetkowują rzeczy na weekend. Czy to znaczy, że cena w środku tygodnia była niższa? Było to kilka lat temu, mam nadzieję, że było to tylko jakieś nieporozumienie, ale niesmak pozostał.    

niedziela, 20 maja 2012

Czego nam trzeba do szczęścia

Trudno mi zgodzić się z twierdzeniem, że "od przybytku głowa nie boli", kiedy w amoku szukam miejsca w szafie, w którym mogłabym upchnąć kolejną parę butów.

Już w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku Agnieszka Osiecka napisała, a Elżbieta Czyżewska, Daniel Olbrychski i Bohdan Łazuka wyśpiewali (w piosence "Tak bardzo się zmienił świat" z filmu "Małżeństwo z rozsądku" z 1966 r.):
"Dziś bardzo się zmienił świat, bo mamy już system rat - każdy wie, że może być tak.
Może mówię czasami od rzeczy, lecz uważaj żeby nas nie zjadły rzeczy.
W dawnych czasach wszak bywały takie gafy, że człek świata nie dostrzegał zza swej szafy.
My nadziei nie stracimy przez byle co, wszak wiadomo, że te rzeczy się rozlecą."

Tak to już jest we współczesnym świecie, że - stety lub niestety - szybko obrastamy w piórka. Po wyprowadzce od rodziców cały mój dobytek mieścił się w jednej czarnej torbie. I wydawało mi się wtedy, że mam wszystko, czego mi tylko trzeba do szczęścia. Byłam zaskoczona, kiedy kilka lat później do kolejnej przeprowadzki potrzebowałam już pomocy kolegi z przyczepką. Teraz nie obyło by się chyba bez ciężarówki.

Jak to jest, że w innych częściach świata ludziom do życia wystarcza skrawek tkaniny i wiadro. A nam ciągle czegoś brakuje. Ja w pogoni za jedną sukienką zjechałam kiedyś pół miasta. Do dziś jej nie włożyłam. Chyba wtedy już tak się nakręciłam, że muszę ją mieć, że zupełnie bezkrytycznie podeszłam do tego zakupu.

Miłość Mojego Życia patrzy na temat z męskiego punktu widzenia. Sytuacja na zakupach:
ja podekscytowana: - Zobacz, zobacz, Misiu, jaka piękna bluzeczka! Chyba sobie kupię ...
Miłość Mojego Życia - autentycznie zdziwiony: - Przecież jedną już masz.

Na domiar złego jestem sentymentalna - bardzo sobie cenię pamiątki z minionych lat i przywiązuję się do rzeczy. No bo jak tu wyrzucić paragon z Burger Kinga z jednej z  pierwszych randek z Miłością Mojego Życia. (Dziś to zabrzmi śmieszne, ale w zamierzchłych latach 90-tych pierwszy Burger King wydawał się nam wręcz ekskluzywnym miejscem!) Już parę razy bezskutecznie przymierzałam się do wyrzucenia mojej tak ulubionej, że już dziurawej, białej bluzki jackpot. Czwarty rok trzymam w szafie rozdartą czarną spódnicę jackpot, nie chcąc pogodzić się z tym, że już jej nie odratuję.

Koleżanka kiedyś poradziła mi, jak bezboleśnie wyrzucić niepotrzebne rzeczy, z którymi z jakichś powodów trudno się rozstać. Zamykasz je w pudełku, oklejasz taśmą. Jeżeli w ciągu roku nie otworzysz pudełka, wyrzucasz je bez otwierania, ponieważ widocznie wcale nie potrzebujesz rzeczy w nim zamkniętych.

Imponuje mi argentyński sposób archiwizacji dokumentów - w sylwestra urzędnicy po prostu wyrzucają przez okna na ulicę papierzyska z ostatniego roku. (Ale co by na to powiedział nasz Urząd Skarbowy!)

Na szczęście teraz stosy notatek i dokumentów zastąpił laptop i dostęp do internetu.

Oryginalny sposób na walkę z konsumpcjonizmem znaleźli freeganie. Nie z biedy, ale z przekonania jedzą tylko to, co znajdą na śmietniku. Dają "drugą szansę" wyrzuconemu jedzeniu. (http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,11731309.html)

Ja nie posunęłabym się chyba tak daleko, ale dojrzałam do przemyślanych zakupów. Nie lubię kupować "byle czego", "byle jak" i "na chwilę". Wkurza mnie, że większość producentów stawia na ilość, nie na jakość. Chcę, żeby rzeczy w mojej szafie pasowały nie tylko do mnie, ale też do siebie. Żeby można z nich było tworzyć nieskończenie wiele kombinacji. Dlatego inwestuję w markę jackpot. W rezultacie otwierając szafę zawsze mam co na siebie włożyć. Lubię każde z moich ubrań. Na zakupach często stwierdzam, że coś nowego - co mnie kusi - nie jest tak ładne jak stary przyjaciel czekający w mojej szafie. Staram się też trzymać zasady: "zamiast zmieniać garderobę, zmień siebie". Kiedy więc przytyję kilka kilogramów, nie zaczynam kupować w panice ubrań w większym rozmiarze, ale biorę się za siebie, tak żeby wrócić do starego rozmiaru i starych "przyjaciół". Dlatego pewnie tak trudno mi się z nimi rozstać ...

Czas wiosennych porządków i odświeżania garderoby trwa, więc może warto zastanowić się nad zrobieniem miejsca w szafie dla nowości. Przypominam, że możecie znaleźć nowe właścicielki niepotrzebnych Wam już ubrań jackpot w zakładce "Komu komu?!". Wystarczy wysłać do mnie emaila w tej sprawie ze zdjęciem i opisem przedmiotu na adres: oaknetgirl@gmail.com.

Amerykanie regularnie i bez sentymentów pozbywają się zbędnych rzeczy, wystawiając je po prostu na sprzedaż na podwórku, czy chodniku przed własnym garażem. Coraz częściej słyszę o wyprzedażach "garażowych" także w Polsce. 20 maja 2012 r.  wielka garażowa wyprzedaż odbędzie się na warszawskim Tarchominie w Szkole Podstawowej nr 314 im. Przyjaciół Ziemi - zapraszają Mamusiowe TargOFFisko wraz z Mamusiowym GarażOFFiskiem. Hasło imprezy: Sprzątnij Tomku w swoim domku :)  (http://pl-pl.facebook.com/events/127803554019898/)

Wyprzedaż garażową zorganizowała też aktorka Julia Pietrucha, która zapewne mieszkając w  Stanach Zjednoczonych przyswoiła sobie ten sposób wymiany rzeczy i nawiązywania dobrosąsiedzkich stosunków.



zdjęcia ze strony: http://www.kozaczek.pl/plotka.php?id=31028

sobota, 19 maja 2012

Weź swoje ubranie na spacer


Wygląda na to, że nadchodzą wreszcie słoneczne dni. Uwielbiam tę porę roku. Daje tyle możliwości udanych stylizacji! A skoro pogoda sprzyja, apeluję: wyprowadźcie swoje ubrania na spacer. Niech nacieszą się słońcem i pooddychają świeżym powietrzem.

Nie wiem, co by je zainteresowało, ale naprawdę dużo będzie się działo w ten weekend.

Nie zrywajcie się w sobotni poranek zbyt wcześnie ponieważ w nocy z 19 na 20 maja 2012r. czeka nas kolejna edycja Europejskiej Nocy Muzeów w polskich miastach. W organizację imprezy zaangażowało się kilkaset instytucji. Informacje o programie można znaleźć w internecie. http://noc-muzeow.pl/index.php. Myślę, że warto tej nocy odwiedzić albo Wasze ulubione miejsce, albo przeciwnie - zupełnie dla Was nowe. I nie tylko dlatego, że tym razem nie musimy płacić za bilet : - )

A może bardziej zainteresują Was LOVE&SALE- targi mody i innych pięknych rzeczy w Klubie 1500m2, ul. Solec 18, Warszawa (http://www.facebook.com/events/303544856392848/). Impreza startuje 19 maja 2012 r. o godzinie 12:00. Podobno można będzie nabyć ubrania i akcesoria dobrych projektantów i marek, będzie co zjeść, organizatorzy proponują także udział w warsztatach, np.szycia (niestety płatnych) i pokazach filmów.

Moja ulubiona księgarnia - Traffic Club, mieszczący przy ulicy Brackiej w Warszawie, zaprasza 20 maja 2012 r. od godziny 12 do 18 na Festiwal Kobiet. A w programie: spotkania z kreatorami i stylistami, z eko mamą Reni Jusis, ze specjalistami od brafittingu, z Ambasadorkami z Federacji Stowarzyszeń Amazonek, autorami literatury kobiecej, doradcami zawodowymi, a także pokazy początkujących projektantów, konkursy i kawa.

Możecie również zaprosić Wasze ulubione ciuszki na małe co nieco do kawiarnianych ogródków, w których sezon rozpoczął się już na dobre.


A skoro o sezonie mowa - czy Wy też kochacie truskawki? Ja czekam na truskawkowe żniwa cały rok. Mogłabym jeść tylko truskawki - ze wszystkim albo z niczym, pyyyycha!

Najmłodszy miliarder świata czyli facebook na giełdzie a my na facebooku


Czytaliście książkę Bena Mezricha „The Accidental Billionaires” („Miliarderzy z przypadku”), a może widzieliście film „The Social Network” w reżyserii Davida Finchera?

To wiecie już o kim chcę napisać: Mark Zuckerberg w 2003 r., po zerwaniu z dziewczyną, włamał się do sieci komputerowej Harvadu po to żeby stworzyć fotobazę i „ranking” studentek (Facemash). Kilka miesięcy później zainwestował 35 dolarów w rejestrację adresu Thefacebook.com.

Dziś jego pomysł wart jest 104 miliardy dolarów! Mark, który 14 maja 2012 r. skończył dopiero 28 lat, jest najmłodszym miliarderem świata, jego majątek szacowany jest na ponad 19 miliardów dolarów. 18 maja 2012 r. otworzył sesję Nasdaq (National Association of Securities Dealers Automated Quotations - pozagiełdowy, regulowany rynek akcji w Stanach Zjednoczonych), na której zadebiutował facebook.

Z dnia na dzień milionerami stali się pracownicy facebooka, którzy posiadali akcje firmy, współzałożyciele i inwestorzy (akcje Petera Thiela, który pożyczył 500 tysięcy dolarów za 10,2% udziałów w firmie, warte są niemal 850 milionów!).
Tak ziścił się kolejny piękny amerykański sen.

Z facebookiem związany jest też pomysł firmy C&A na handel przyszłości. Ubrania tej firmy zawisły na specjalnych wieszakach, zintegrowanych ze stroną C&A na facebooku, pokazujących ilu użytkowników polubiło dany produkt na tej stronie. Dla fanów C&A na facebooku została także udostępniona aplikacja, dzięki której można pobrać i wydrukować 25% zniżki na jeden wybrany produkt w sklepach stacjonarnych C&A od 16 do 27 maja 2012 r. Nic tylko klikać.

Skoro facebook zadebiutował na giełdzie, lovejackpot zadebiutował na facebooku. Mam nadzieję, że odnajdziecie stronę bloga wśród pozostałych – bagatela – 900 milionów użytkowników - http://pl-pl.facebook.com/pages/Lovejackpot/381752941861121.

Nota bene kolejny raz inspiracją okazała się być kobieta i zranione przez nią serce. Mam nadzieję, że już wydobrzało. W końcu chyba każda mamusia ucieszyłaby się, gdybyście przyprowadziły takiego absztyfikanta na niedzielny obiadek : - )

Uwaga! news z ostatniej chwili! Dziewczyny, już za późno: 20 maja 2012 r. Mark zmienił status na swojej stronie na facebooku na "żonaty". Szczęściarą okazała się być jego dziewczyna o azjatyckiej urodzie - Priscilla Chan, z którą jest związany od lat. W ciągu kilku godzin od pojawienia się informacji na facebooku specyficzne gratulacje (przez kliknięcie "like") złożyło już pół miliona ludzi! My też oczywiście gratulujemy młodej parze!



czwartek, 17 maja 2012

Piękny, zimny, deszczowy dzień i trochę historii podrywu

Dzień zaczął się cudnie – zaspałam … Domyślam się, że los mnie pokarał za surfowanie po internecie w poszukiwaniu idealnego faceta (spokojnie, spokojnie – szukałam przecież zdjęcia cottonfield do blogu).

Nie mogłam więc się oprzeć i zatrzymałam się przy okienku coffeehaven przy rotundzie. Tym razem nabyłam nie moją ukochaną orkę, ale małą dużą kawkę o egzotycznie brzmiącej nazwie kahlua caramocha. Postanowiłam testować nowe smaki. Tym bardziej, że dziś w menu same nowości – rozpoczął się sezon letni ("summer with stars"). Ale pogoda nie zachęcała do ice coffee.  Wystarczały mi cold feet. I oto co zastałam w kawie!: espresso, kahlua (upewniłam się, że to nie alkohol), karmel, spienione mleko i bita śmietana – pycha!!! Wyglądała też zjawiskowo, ponieważ kawkę (z rozczulającym odręcznym napisem: „Miłego dnia” na kubeczku) wieńczyła pierzynka bitej śmietany suto okraszona czymś ciemnobrązowym i pysznym, bo słodkim.

Oczywiście w drodze czytałam. Tym razem zainteresowała mnie historia podrywu:     http://facet.onet.pl/seks/histori-podrywu,1,5132725,artykul.html (autor: Michael Winter, źródło: Süddeutsche Zeitung). Świetnie napisane i pouczające. Okazuje się, że wierni i tropiący partnerzy, wspierani przez detektywów i zminiaturyzowane urządzenia szpiegowskie mają teraz godnego przeciwnika. W sieci powstał portal (seitensprung.alibi-profi.de), który zapewnia solidne alibi niewiernym i skaczącym w bok (sfingowane zaproszenie na kongres naukowy - 99 euro, telefon do domu z wezwaniem na niespodziewane spotkanie służbowe - 39 euro, dyskretna rezerwacja hotelu - 99 euro, a także wysłanie pocztówki z rzekomego miejsca pobytu zdrajcy). To tylko ciekawostka, żeby nie było, że polecam – ja zdecydowanie preferuję monogamię i tego się będę trzymać. Artykuł kończy się opisem smutnego losu poddanych eksperymentowi naukowemu samców muszek owocowych, które pozbawione seksu zapiły się na śmierć …

Aha – i jeszcze pierwszy komentarz pod artykułem (czytelniczki o wiele mówiącym nicku: „bezgrosza”): „Tak fajnie miało być, a już drugi rok spłacam długi po takiej znajomości, pan zabawił się mną na całej linii” – komentarz ten cytuję KU PRZESTRODZE!!!

Czytając zwłaszcza komentarze wybucham niestety głośnym śmiechem w autobusie, wzbudzając zdziwienie i politowanie współpasażerów. Ale jak tu się nie roześmiać, kiedy pod artykułem o tym, że siostra księżnej Kate, Pippa Middelton, dzielnie przebiegła 6 mil w biegu charytatywnym, koleś pisze: „Też mi news, znam pipy z większym przebiegiem”!

Poranek był cudny, ludzie uśmiechali się do mnie w autobusie i windzie ... Dopiero w pracy zobaczyłam, że mam całą paszczę umazaną tym nieszczęsnym ciemnobrązowym syropem … Czemu zawsze mnie się to przytrafia …



Męski look czyli dlaczego rozdzielam zakochanych (jackpot & cottonfield)

Może to i jest okrutne, że rozdzielam jackpot i cottonfield, marki które w Polsce są jak Maja i Gucio, jak Marusia i Janek, jak Fiona i Shrek, jak Angelina i Brad ...

Zamieszkują nawet w niektórych miastach pod jednym dachem.

Ale cóż, cottonfield to moda zdecydowanie męska, na której - przyznaję z żalem - się nie znam, więc chyba nie powinnam się na ten temat wymądrzać.

Znalazłam już Miłość Mojego Życia, po cóż więc miałabym podnosić swe skromne oczęta na płeć przeciwną : - )

Przykładne żony z pokolenia mojej mamy starannie dbały o garderobę panów mężów. Mój tata miał zawsze przygotowany przez moją mamę (uprany, odprasowany, powieszony na wieszaczku) kompletny ubiór, zarówno do pracy, jak i "od święta". Z dobranymi skarpetkami i krawatem. A mama przecież intensywnie pracowała zawodowo, zajmowała się dziećmi i domem.

Wdzięczna jestem losowi i feministkom za - powszechny już chyba w naszym pokoleniu -partnerski model związku.

Miłość Mojego Życia jest pod względem garderoby samowystarczalny, nie oczekuje, że upiorę mu skarpetki i uprasuję koszulę. (I za to też go kocham.) Lubi za to zapytać mnie o radę (do tego biała czy niebieska? wystarczy jak zabiorę dwie koszulki? nie za ciepło na sweter?), lubi kiedy wybiorę i zawiążę mu krawat, lubi jak z zachwytem patrzę na efekt końcowy.

Oczywiście zadbałam o to, aby zaopatrzyć Miłość Mojego Życia w kilka rzeczy cottonfield, wygląda w nich świetnie i często je nosi, są uniwersalne (jeansy, sztruksowa marynarka, szal).

Przyznaje się - plamą na moim honorze wzorowej pani domu jest, że Miłość Mojego Życia zawiózł raz swoje pranie do mamusi (kilkaset kilometrów od naszego miejsca zamieszkania!). A już absolutnie nikomu nie przyznam się, że do tej pory nie umiem obsługiwać pralki (mamy ją przecież dopiero od 11 lat).

Przeprowadziłam dziś małą sondę wśród moich kolegów. Okazuje się, że panowie - pomimo tego, że są zaobrączkowani - sami kompletują swoją garderobę, dbają o nią, a o radę w kwestii look-u pytają często po prostu sprzedawców. A w rezultacie wyglądają naprawdę świetnie.

Z kolei moje koleżanki nadal z rezerwą traktują panów, którzy bardziej dbają o siebie i wygląd niż one same. Cytuję: "facet to powinien być facet", "bo jak to wygląda, takie turkusowe buciki u faceta", "no i żeby tylko nie śmierdział". Hmmm ...

Ja podziwiam pomysł, oryginalność i odwagę w stylizacji zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. Chociaż - o kurcze! - za kobietami chyba częściej się oglądam.

Poniżej zdjęcia z ubiegłej i najnowszej kolekcji cottonfield.

Ręka do góry która z Pań jest za tym, żebym pisała o jackpot, ale publikowała wyłącznie zdjęcia cottonfield : - ) ?



zdjęcia ze stron: http://styl.fm/newsy/28798.28798, http://www.logo24.pl/Logo24/51,85825,11549530.html?i=2

wtorek, 15 maja 2012

Sklepy jackpot w Polsce


Nawet jeżeli nie jesteście fanami (żeby nie użyć słowa "fanatykami") jackpot, warto odwiedzić któryś ze sklepów tej marki, zwłaszcza wtedy, kiedy będzie Wam "po drodze".


Ja bardzo lubię zaglądać do moich ulubionych sklepów jackpot, a dlaczego?


1/ Po pierwsze primo dlatego, że mają piękne wystawy, przytulne, estetyczne i jasne wnętrza.


2/ Po drugie primo dlatego, że można tam spotkać naprawdę miłych sprzedawców, którzy - niezależnie od płci -  są młodzi, śliczni i super wystylizowani - od stóp do głów przyodziani w najnowszą kolekcję jackpot lub cottonfield, która (jak Oni to robią?!) zawsze świetnie na nich wygląda.

Na marginesie muszę jednak zauważyć, że albo ja nie mam pamięci do twarzy, albo te twarze dosyć często się zmieniają, bo niestety przez tyle lat nie udało mi się z żadnym ze sprzedawców bliżej zaznajomić, a szkoda.


3/ Po trzecie primo dlatego, że ubrania są zawsze pięknie wyeksponowane. Na pierwszy rzut oka widać, że sposób ich prezentacji jest nieprzypadkowy: płynne przejścia z jednej gamy kolorystycznej w kolejną, równe rządki wieszaczków poukładanych rozmiarami, sugestie całych zestawów, już od wejścia naszą silną wolę atakuje "new arrival", podczas gdy "special offer" czai się dyskretnie na stronie.

I tutaj znowu pozwolę sobie na małą dygresyjkę: jakiś czas temu przesympatyczny kierownik jednego ze sklepów, widząc moją pasję, uchylił przede mną rąbka tajemnicy i pozwolił mi zajrzeć do bajecznie kolorowej książeczki, w której ze szczegółami przedstawiono jak ma wyglądać wystawa i wnętrze sklepu (motyw przewodni, rozmieszczenie kolorów i kolekcji). Nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresowała ta jackpot-owa kuchnia. Ale cóż, te tajemnice są dobrze strzeżone i niedostępne dla zwykłych zjadaczy chleba ...


4/ Po czwarte primo dlatego, że nie trzeba czekać na wolną przymierzalnię, można spokojnie i bezstesowo przemyśleć ewentualny zakup.

Nie wiem jaka jest Wasza opinia, ale mnie zniechęcają stosy pomiętych i podeptanych ubrań porozrzucanych w nieładzie w dużych pojemnikach (a nawet na podłodze), kilometrowe kolejki do przymierzalni i kas, a już totalnie i absolutnie nie cierpię przymierzalni typu "peep show" (czyli czego byś nie zrobił, to i tak nie zdołasz ukryć całości swej nagości, a jeżeli nawet - to świecić będziesz gołymi łydkami lub czupryną spod lub znad drzwi przymierzalni). Takie sklepy z reguły omijam z daleka.


5/ Po piąte primo dlatego, że zawsze znajdę coś dla siebie, czyli coś co mi się podoba (delikatnie mówiąc), a na domiar szczęścia pasuje idealnie!!!

Nie wnikam, jakim zabiegom marketingowym jestem poddawana, w każdym razie potwierdzam, że są one skuteczne - działają na mój zmysł estetyczny, wyobraźnię i bez trudu kreują potrzebę nie cierpiących zwłoki zakupów : - )


6/ Po szóste primo dlatego, że nawet jeżeli nic nie kupię, wychodzę z głową pełną inspiracji: kolorów, pomysłów, planów ...


Jeżeli jeszcze nie wiecie, gdzie znaleźć najbliższy sklep, poniżej podaję listę sklepów jackpot w Polsce.

Lista opiera się na danych opublikowanych na stronie: http://www.jackpot.dk/en/Stores/. Przy pomocy narzędzia zmieszczonego na tej stronie można również odnaleźć dany sklep na mapie. Pozwoliłam sobie jednak nieco zaktualizować podane tam informacje na podstawie dostępnych mi źródeł.

Podzielę się też z Wami numerami telefonów do sklepów jackpot. Te namiary mogą się Wam przydać, kiedy będziecie na coś polować w gorącym okresie wyprzedaży.

Mam prośbę - jeżeli jakiś sklep zniknął z mapy Polski albo się na niej pojawił - dajcie znać. Z góry bardzo dziękuję za pomoc.

1. Białystok, ul. Świętojańska 15, tel. 085 741 45 44

2. Bielsko - Biała, ul. Mostowa 35

3. Bydgoszcz, ul. Gdańska 10, tel. 052 345 73 47

4. Częstochowa, C.H. Galeria Jurajska, ul. Wojska Polskiego 207, tel. 052 345 73 47

5. Gdańsk, C.H. Alfa, Kołobrzeska 41C, tel. 058 511 06 47

6. Gdańsk, C.H. Galeria Bałtycka, Aleja Grunwaldzka 141, tel. 058 349 67 68

7. Gdynia, C.H. Klif, AL. Zwycięstwa 256, tel. 058 668 40 55

8. Katowice, C.H. Silesia City Center, ul. Chorzowska 107, tel. 032 605 06 42

9. Kraków, ul. Rynek Główny 36, tel. 012 432 29 00

10. Kraków, C.H. Plaza, Al. Pokoju 44, tel. 012 684 44 06

11. Kraków, C.H. Bonarka, ul. Puszkarska 9, tel. 012 298 66 03

12. Łódź, C.H. Manufaktura, ul. Karskiego 5, tel. 042 633 08 14

13. Lublin, ul. Krakowskie Przedmieście 25, tel. 081 532 03 27

14. Olsztyn, C.H. Alfa, ul. Piłsudskiego 16, tel. 089 521 33 95

15. Płock, C.H. Galeria Wisła,  ul. Wyszogrodzka 144, tel. 024 363 33 73

16. Poznań, C.H. Malta, ul. Baraniaka 8, tel. 061 658 11 62

17. Szczecin, ul. Wojska Polskiego 26/30, tel. 091 488 39 52

18. Toruń, ul. Szeroka 33, tel. 056 622 86 70

19. Warszawa, C.H. Targówek, ul. Głębocka 15, tel. 022 675 99 95

20. Warszawa, ul. Nowy Świat 43, tel. 022 827 42 74

21. Warszawa, C.H. Janki, ul. Mszczonowska 3, tel. 022 711 30 18

22. Warszawa, C.H. Sadyba Best Mall, ul. Powsińska 31, tel. 022 370 33 92

23. Warszawa, C.H. Blue City, Al. Jerozolimskie 179, tel. 022 882 20 38

24. Warszawa, C.H. Złote Tarasy, ul. Złota 59, tel. 022 222 04 35

25. Warszawa, C.H. Klif, ul. Okopowa 58/72, tel. 022 636 51 47 

26. Wrocław, ul. Świdnicka 5, tel. 071 346 80 22

27. Wrocław, C.H. Arkady Wrocławskie, ul. Powstańców Śląskich 2-4, tel. 071 782 85 10


To jeden z moich ulubionych sklepów - zawsze jest "po drodze" : - ) (Czy Wy też macie jakieś ulubione miejsca?) Szkoda, że hasło reklamowe najnowszej kolekcji jackpot "HERE COMES THE SUN" nie zdołało dziś przepędzić deszczowych chmur znad Warszawy.


niedziela, 13 maja 2012

Eat or not to eat? czyli jaki rozmiar wybrać w jackpot

Jest 22:22, cały dzień udało mi się wytrwać bez zbytniego niedzielnego popuszczania pasa, a tutaj ... A tu nagle Miłość Mojego Życia kusi mnie własnoręcznie przed chwilą wykonaną, świeżutką i pachnącą sałatką Caprese. Uśmiechają się do mnie plasterki czerwonych pomidorków, przełożonych białymi plastrami sera mozzarella, polanych pyszną oliwą z oliwek, okraszonych zielonymi oliwkami (tym razem są nadziewane anchois, hmm ...) i listeczkami pachnącej bazylii. I jak tu się nie złamać. Trudno, dietę zacznę od jutra ... Insalata Caprese ku chwale włoskiej flagi i uciesze smakoszy!!!

Jestem typową kobietą, czyli byłam, jestem lub będę na diecie. Rozmiar mojej garderoby jak łódeczka unoszona prądem dryfuje sobie pomiędzy 32 a - bywało nawet, oj bywało - 40! Niezależnie od rozmiaru, po wielu latach prób, błędów i wypaczeń, wiem już co mi - mniej lub bardziej  - wystaje i z której strony. Mam więc sprawdzone modele i fasony. No i konsekwentnie kupuję ten sam rozmiar w jackpot. Jeżeli się akurat w niego nie za bardzo mogę wcisnąć, czekam z zakupem, aż moja rozmiarowa łódeczka zbliży się do upragnionego brzegu. Może to magia, ale noszę ten sam rozmiar, zarówno wtedy kiedy jestem szczuplejsza, jak i wtedy, kiedy moje bioderka otaczają wyrzuty sumienia. Ubrania są po prostu albo luźniejsze, albo - nazwijmy to - bardziej sexy : - )

Jackpot do duńska marka, i tak jak z Danii niedaleko już do Niemiec, tak rozmiarówka jackpot bliższa jest rozmiarówce niemieckiej niż polskiej. Rozmiar 32 w jackpot to typowe polskie 34, z kolei 34 to raczej 36, 38 to już polska 40 itd. Swetry, koszulki, podkoszulki oznaczane są symbolami XS, S, M, L, XL, XXL. Kilka lat temu jackpot oznaczał rozmiary cyframi rozpoczynającymi się od 0, wygląda jednak na to, że zrezygnowano ze stosowania takiej numeracji. Możecie się jednak z nią spotkać kupując rzeczy z poprzednich sezonów. Wierzcie mi - to, że w jackpot z założenia nosimy mniejszy rozmiar, nie raz poprawiło mi humor : - )  

Dokładną tabelę rozmiarów znaleźć można na stronie internetowej jackpot: http://www.jackpotshop.com/pl/info/shopping w zakładce "size charts". Na stronie tej znajdziecie także rady, jak zmierzyć obwód klatki piersiowej, talii, bioder i wewnętrzną długość spodni (najlepiej po prostu zmierzyć centymetrem jakieś inne spodnie, które na pewno są na Was dobre).


Rozmiary dla spodni, spódnic, koszul, bluzeczek, sukienek, swetrów, kamizelek:

rozmiar                32          34          36           38          40          42            44           46
klatka piersiowa  83 cm    87 cm    91 cm     95 cm    99 cm    103 cm    107 cm    111 cm
talia                     62 cm    66 cm    70 cm     74 cm    78 cm    82 cm       86 cm      90 cm
biodra                  89 cm    93 cm    97 cm    101 cm  105 cm  109 cm     113 cm    117 cm

Rozmiary dla swetrów i okryć wierzchnich:

rozmiar                     XS            S              M             L            XL            XXL
klatka piersiowa       83 cm       87 cm      91 cm     97 cm     103 cm     107 cm
talia                          62 cm      66 cm      70 cm      76 cm     82 cm       86 cm
biodra                       89 cm      93 cm      97 cm      103 cm   109 cm     113 cm

Rozmiary dla jeansów:

rozmiar      25    26    27    28    29   30   31   32   33  34  36
talia w cm  64    66    69    71    74   76   79   81   84  86  91

wewnętrzna długość nogawki: normal=82 cm, long=84 cm, extra long=86 cm

Oczywiście idealnie byłoby po prostu przymierzyć ubrania w różnych rozmiarach w sklepie, o ile ma się taką możliwość, i zobaczyć, jaki rozmiar najlepiej na nas leży. Super byłoby mieć wtedy przy sobie lojalną przyjaciółkę, cierpliwego mężczyznę lub innego doradzacza. Potem wystarczy trzymać się tego rozmiaru. Wydaje mi się, że ubrania jackpot w tym samym rozmiarze, niezależnie od ich fasonu, pasują na osobę noszącą dany rozmiar. Wiem, brzmi idiotycznie, ale nie raz zdarzało mi się w sklepach innych marek, że nogi nie mogłam wcisnąć w coś, co teoretycznie powinno pomieścić mój tyłek. Stresujące ...

Przepis na mało romantyczną, ale za to zabawną sałatkę Caprese na Halloween znalazłam tutaj: http://www.evilmadscientist.com/article.php/caprese

Caprese - 16

Kogo na to stać? czyli o cenach w jackpot

Podobno gentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Kto ich tam wie? Osobiście wątpię.

Chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że duża część jackpot lowers-ów to jednak przedstawicielki płci pięknej. Panowie są raczej miłośnikami efektu końcowego i samych jackpot lowers-erek odzianych w te śliczne ciuszki.

W takim razie możemy śmiało pogadać o pieniądzach.

Pamiętam jak dziś moją pierwszą wizytę w sklepie jackpot. Nie jestem niestety zamożną bizneswoman, ani partnerką życiową Polaka z listy 100 najbogatszych, więc oczywiście zwróciłam uwagę na stosunkowo wysokie ceny ubrań jackpot z nowych kolekcji. Ale na szczęście nie zraziło mnie to i zaczęłam przeglądać wieszaki i podziwiać tak, jak podziwia się dzieła sztuki w galerii. Po prostu w poszukiwaniu inspiracji. Tym razem nie wypłoszyło mnie też znane nam "czy mogę w czymś pomóc?".

I tak dotarłam do wieszaka ze specjalną ofertą. Tam okazało się, że będzie mnie jednak stać na prześliczną elegancką koszulę o wdzięcznej nazwie Ballater. Było to 2 października 2005 r. w sklepie na Brackiej w Warszawie - niestety dziś już go tam nie ma : - (. Wierzcie lub nie, koszula wiernie służy mi do dziś. Nadal jest piękna i opiera się dzielnie jadowitym zębom czasu. A niedługo przecież skończy 7 lat!!!

Tak przekonałam się, że rację ma moja mama, która zawsze powtarza, że: "biednego nie stać na tanie rzeczy", albo: "tanie mięso psy jedzą".

Najwyraźniej widzę to chyba podziwiając sweterki jackpot, które - mimo naprawdę intensywnej eksploatacji - przeżywają kilka sweterków innych marek.

Kiedy porównam sobie ceny podane na metce jackpot w różnych walutach albo ceny w sklepie internetowym, dochodzę do wniosku, że poziom cenowy jest podobny niezależnie od rynku zbytu. Niestety jednak nadal możliwości finansowe Polek odbiegają od tzw. siły nabywczej naszych sąsiadek zza zachodniej granicy. Niestety!!! I nie wiem, czy akurat jackpot może coś z tym zrobić (obniżyć marże w Polsce? oferować większe rabaty?). Może polityka firmy uwzględnia jednak te różnice, bo uczciwie przyznać trzeba, że w sklepach jackpot regularnie pojawiają się wyprzedaże z 30%, 50%, a nawet 70% rabatem.

Pomimo trzycyfrowych cen w jackpot, na własnej skórze przekonałam się, że zdecydowanie wolę mieć jedną rzecz tej marki niż dziesięć innych, byle jakich, innych marek, "no name", czy made in China.

Z rzadka jednak kupuję rzeczy z nowych kolekcji. Raczej podziwiam i czekam. No chyba, że na coś "zachoruję" i po prostu nie mogę bez tego wyjść ze sklepu, bo i tak bywało. I nie zdarzyło mi się potem żałować tych decyzji. Generalnie poluję na okazje i przeceny. Szukam w outletach i na allegro. Moi bliscy też nie mają problemu z wyborem prezentu dla mnie, bo zawsze mam coś upatrzonego. I tak powolutku buduję swoją własną kolekcję. Bo warto, a dlaczego warto - o tym mogę opowiadać - i zapewne będę - godzinami...


Pieniądze fruwały po ulicy. Co się stało?


Bądź na bieżąco z blogiem dzięki bloglovin'


Znajdź i śledź bloga miłośników jackpota dzięki bloglovin'

<a href="http://www.bloglovin.com/blog/3721710/lovejackpot?claim=sxxryty753d">Follow my blog with Bloglovin</a>

Komu komu czyli jak na blogu poszerzyć albo odchudzić własną kolekcję jackpot

Chciałabym, aby za pośrednictwem mojego bloga najpiękniejsze projekty marki jackpot mogły znaleźć nowych właścicieli.

Wystarczy przysłać mi zdjęcie i opis rzeczy, którymi chcecie się podzielić oraz opis do kogo (na jakich warunkach) powinny trafić.

Muszą to być oryginalne produkty marki jackpot.

Mam nadzieję, że jackpot, który konsekwentnie wdraża politykę sustainable fashion (mody przyjaznej środowisku naturalnemu) nie będzie miał nam za złe takiego recyclingu (czy też bardziej po polsku: recyklizacji, a nawet reinkarnacji). Tym  bardziej, że nie tak dawno zakończyła się akcja przyjmowania w sklepach tej sieci ubrań jackpot z ubiegłych kolekcji w zamian za zniżkę na zakupy nowości.

Z A P R A S Z A M !

sobota, 12 maja 2012

Marka jackpot czyli: "to nie jest blog o umiłowaniu hazardu"

Z Wikipedii wynika, że Jackpot to miasto w USA w stanie Nevada, do którego przeniesiono maszyny do gier hazardowych i kasyna po ich delegalizacji w 1954 r. w Idaho. Do dziś miasto żyje z hazardu, który zabroniony jest w sąsiednich stanach.



 W moim sfatygowanym słowniku języka angielskiego wyczytałam, że "jackpot" oznacza "pulę" albo "rozbić bank" czy "trafić na żyłę złota".




Co prawda w starym (pamiętającym moje bardzo wczesnoszkolne czasy) słowniku języka polskiego nie znalazłam słowa "jackpot", ale myślę, że obecnie i w naszej ojczystej mowie używa się tego słowa na określenie największej, zakumulowanej wygranej na automacie. W internecie znalazłam nawet strony, na których szczegółowo opisano rodzaje jackpotów (klasyczne i progresywne). Słowo to kojarzy się więc z wielką kumulacją, totolotkiem i tzw. jednorękimi bandytami. 

Ale nie mnie!!!

Dla mnie, odkąd wiele lat temu pierwszy raz weszłam do sklepu jackpot, słowo to kojarzy się z marką odzieżową i charakterystyczną czerwoną metką. Ale faktycznie od tamtej pory w każdym sezonie trafiam w dziesiątkę z zakupami, trafiam swojego osobistego jackpota.



Na stronie internetowej jackpot (http://www.jackpot.dk/en/Footer/Our-History/Our-history/) przeczytać można, że historia marki sięga lat 70-tych ubiegłego wieku, kiedy pod nazwą "Jackpot by Carli Gry” sprzedaż ubrań projektowanych (i sprzedawanych w sklepiku w piwnicy) przez Jørgena i Carli Gry rozpoczął Klaus Helmersen.

Dziś firma nadal mieści się w Danii, w Kopenhadze i wygląda na to, że konsekwentnie dba o zachowanie tego czegoś, co wyróżnia ubrania tej marki wśród innych, za co ja i tysiące innych kobiet je pokochałyśmy : - ) To coś widzę w kolorystyce, wzorach, tkaninach, jakości, ale też filozofii i ideach, zgodnie z którymi odbywa się produkcja.

Dla formalności dodam, że dziś marka należy do IC Companys', jest obecna w 21 krajach, ubrania jackpot kupić można w około 1.400 punktach handlowych, także w sklepie internetowym, w którym od niedawna można zamówić wysyłkę także do Polski.

Do IC Companys' należą także: Peak Performance, Tiger of Sweden, InWear, Saint Tropez, Matinique, Part Two, By Malene Birger, Cottonfield, Designers Remix, Soaked in Luxury, COMPANYS i Picture bank.

Na dobry początek: komu komu kwiatek do kożucha?

Na dobry początek chciałabym poszukać nowej właścicielki (a może właściciela?) dla pięknego kwiatuszka jackpot. Oddam w dobre ręce : - ) Piszcie proszę kto chce go przygarnąć!

Dostałam go jakiś czas temu jako gratis przy zakupie torby jackpot na allegro. Miło jest otrzymać taką fajną niespodziankę od listonosza : - ) Ale okazało się, że przypięcie go do mojej skórzanej kurtki byłoby barbarzyństwem.

Kwiatuszek jest bowiem wydziergany z wełenki i przypina się go do płaszcza, żakietu, szala czy nakrycia głowy srebrną agrafką.

A że jest uroczy, to choć może to nie sezon na niego, niech wreszcie ruszy w świat z mojej szuflady.

Od lat kocham markę jackpot

Muszę wyznać, że od lat kocham markę jackpot. A kiedy zauważę dziewczynę noszącą znajomy wzór, od razu widzę w niej bratnią duszę. Te ubrania są piękne, oryginalne, świetne jakościowo i ponadczasowe. Myślę, że są tworzone z pasją. Dlatego dajmy im drugie życie. Nie pozwólmy, żeby skończyły na śmietniku. Oddaj ciuszki, z których już wyrosłaś, wymień się lub sprzedaj je. Podziel się pomysłem na to jak je nosić. Czy jest tu inny jackpot lover?