Szczęśliwe singielki mogą spokojnie zignorować tego posta. Nie mają one bowiem zapewne problemu z przyznaniem się mężowi dlaczego ze wspólnego konta niespodziewanie wyparowała trzycyfrowa kwota. I dlaczego ta właśnie sukieneczka jackpot, o - dajmy na to - wdzięcznej nazwie Piolala, jest artykułem pierwszej potrzeby dla Waszego wspólnego gospodarstwa.
Na początek troszeczkę uporządkujmy sprawy.
Z badania "Finansowy Barometr ING" (http://www.ingbank.pl/aktualnosci?news_id=1001237%2Cmedia-i-internet-glownym-zrodlem-wiedzy-na-temat-finansow-w-polsce), wynika, że spośród 11 badanych krajów, polskie pary najczęściej kłócą się o pieniądze. Więcej jest tych par, które się kłócą, niż takich, które nie mają z tym problemu. A jeżeli już się kłócimy to niestety także o kupione ciuszki. Pisał o tym także Newsweek Polska (nr 22/12 z 28 maja 2012 r.).
Bankier.pl (powołując się na amerykańskie badania "The State of Our Unions" - http://stateofourunions.org/2009/SOOU2009.pdf) pisze, że ryzyko rozpadu małżeństwa jest o 30% wyższe u par regularnie kłócących się o pieniądze (http://www.bankier.pl/wiadomosc/Dlaczego-klocimy-sie-o-pieniadze-2488681.html).
Możemy wybrać kilka opcji zarządzania wspólnymi finansami:
1/ model kubański (podobno najpopularniejszy w Polsce) - czyli wspólną kasę, do której trafiają wszystkie Wasze zarobki, i z której pokrywane są wszystkie wydatki, także zakup "niezbędnej" sukienki jackpot;
2/ model francuski - polegający na proporcjonalnym do dochodów podziale wspólnych wydatków (jeżeli zarobki męża to 70% Waszych przychodów, to on pokrywa 70% wspólnych wydatków), jednak tu może pojawić się problem, czy sukienka jackpot to wspólny wydatek;
3/ model amerykański - w którym kazde z Was ma oddzielny rachunek, a wspólnymi wydatkami dzielicie się po połowie, a więc możecie same sprawić sobie prezent w postaci sukienki jackpot i teoretycznie nie musicie się z tego tłumaczyć.
Oczywiście od modelu, no i niestety od zasobności kasy, zależy strategia informowania męża o nowym nabytku.
A więc jaka jest właściwa odpowiedź na następujące pytanie pana męża:
"O, czy to nowa sukienka?"?
a/ No coś ty, przecież to staroć, mam ją milion lat.
b/ Przecież nie pójdę na wesele drugi raz w tej samej sukience, nie chcę, żeby mnie wytykali palcami.
c/ Prawda, że cudna. Polowałam na nią od miesiąca.
d/ Wiedziałam Misiu, że zauważysz, jak staram się dla Ciebie.
e/ Nowa, ale grosze kosztowała, grzech byłoby nie kupić.
f/ I tak zamierzałam zrezygnować z kolacji w tym miesiącu.
Wiem, że intuicja dobrze Wam podpowie :-)
Na marginesie warto dodać, że z badania ING wynika, że w Polsce kobiety bardziej skrupulatnie zarządzają finansami i dominuje opinia, że robią to lepiej niz mężczyźni. (!) Z tego by wynikało, że jeżeli już kupujemy sukienkę jackpot, do dobrze wiemy co robimy :-)
sukienka Piolala - oferta specjalna jackpot - 307 zł
zdjęcie ze strony: http://www.jackpotshop.com/
Bardzo ładna i fajnie leży. Mierzyłam, ale mi niestety ten pomarańcz nie bardzo pasuje :(
OdpowiedzUsuńRzeczywiście rzuca się w oczy : - ) To chyba ostatni moment, żeby ją kupić. Teraz kosztuje już 220 zł. Ja zawsze się nią w sklepie zachwycam, ale nawet jej nie zmierzyłam, wytłumaczyłam sobie, że będzie za krótka.
OdpowiedzUsuńMam 176cm wzrostu i wcale mi się krótka nie wydała. Taka przed kolanko. Ale to zależy co dla kogo znaczy słowo "krótka" ;-)
OdpowiedzUsuńPodczytuje od czasu do czasu. Pozdrawiam.
No właśnie ... ależ ja bym chciała mieć 176 cm! od razu wszystko inaczej by się nosiło ... A wracając do tematu - jakiś czas temu uznałam, że najlepiej się czuję w midi i w pracy nikogo kolankiem w oczko nie zakłuję :-) I jakoś bardziej podobają mi się mini na innych niż na mnie. Też pozdrawiam i do zobaczenia!
OdpowiedzUsuń