środa, 12 września 2012

Skojarzenia to przekleństwo? czyli rano kawka wieczorem żubr

Blogerki na swoich stronach komentują i podsumowują Fashion Blogger Fest. Jedne są rozentuzjazmowane, inne rozczarowane, a niektóre nawet urażone (wystąpieniem Kapucziny). Zadziało się i mam nadzieję, że - mimo, że pierwszy - to nie był ostatni raz.
 
Nic nie poradzę na to, że dzisiaj wszystko mi się kojarzy. Pamiętacie program satyryczny Marcina Wolskiego "Polskie zoo" w sobotnie wieczory w TVP1? Uwielbiam jego teksty. Są takie finezyjne i celne jednocześnie. W każdym razie na pamięć znałam końcową piosenkę (muzykę napisał Włodzimierz Korcz). Jerzy Kryszak i Andrzej Zaorski zapewniali, że "skojarzenia to przekleństwo, więc możemy dziś dać głowę, jakiekolwiek podobieństwo było całkiem przypadkowe". Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że minęło już 20 lat, więc przypomnę, że w programie czołowe postacie polskiej sceny politycznej występowały jako zwierzaki. Lech Wałęsa był lwem, Tadeusz Mazowiecki - żółwiem, Leszek Balcerowicz - koniem, Aleksander Kwaśniewski - dzikiem, Wojciech Jaruzelski był gawronem, Janusz Rewiński (który ostatnio reklamował PZU) - gorylem, Adam Michnik - lisem, a Donald Tusk - oczywiście kaczorem (na którego lew mówił "Kaczor Plusk"). Na zawsze zapamiętam sympatyczne chomiczki - Jarosława i Lecha Kaczyńskich. No i te kultowe teksty: "Nawet prawda goła musi nosić majtki.". Albo dialog: - "To bezrobocie strasznie mnie męczy..." - "To idź do roboty, po co się dręczysz?". A w piosence na zakończenie każdego odcinka: "Wszystkie łosie mają w nosie, żubr popłakał się jak bóbr, z dzika właśnie wyszło prosię, chór padalców w roli kóbr.".
 
Ale pojechałam z tą dygresyjką za daleko, a chcę przecież napisać o kawie. Takiej prawdziwej, z kofeiną. W przyszłym roku minie 330 lat, odkąd Polacy mogą się nią delektować (podobno kawa "po turecku" przywędrowała do kafehauzów na ziemiach polskich po bitwie pod Wiedniem). Chociaż już 33 lata wcześniej osmański Żyd - Jacobs otworzył w Oksfordzie pierwszą w Europie kawiarnię. Na pewno każdy z Was ma swój ulubiony gatunek lub markę kawy i własny sposób jej parzenia i picia. O kawie można pisać godzinami.
 
Ja - po latach zalewania wrzątkiem fusów - zorientowałam się, jaką byłam ignorantką w kwestii kawy dopiero kiedy do mojej rodziny wszedł Italiano Vero (czyli Włoch z krwi i kości, a co za tym idzie smakosz kawy). Już po pierwszej wizycie w naszym kraju (kiedy na prośbę o espresso w kawiarni podano mu odrobinę kawy rozpuszczalnej zalanej dużą ilością gorącej wody w ogromniastej szklance), zaopatrzył wszystkie zaprzyjaźnione domy w moki (czyli zaparzacze do kawy) i zapas kawy illy. Teraz przed zamówieniem kawy robi test i pyta, w czym dostanie swoje espresso i na wysokość ilu palców będzie sięgał poziom boskiego płynu. Do rodzinnych legend przejdzie też awantura, jaką wywołała moja mama próbując napić się cappuccino do pizzy, wieczorem, w sycylijskiej trattorii. Zarówno gospodarze, jak i goście byli zdumieni i zniesmaczeni, gdyż ten rodzaj kawy pija się we Włoszech wyłącznie przed południem. Podobną konsternację wzbudziła witając zdrożonych i głodnych włoskich gości kawą. Byli przerażeni, bo dla nich kawa definitywnie kończy posiłek, to naprawdę ostatni akcent (po sałatce, makaronie, mięsku, serach, owocach i słodyczach). Przestraszyli się, że dostaną tylko kawkę i finito! 
 
I tak oto rozsmakowawszy się w kawie musiałam nagle z niej zrezygnować na stanowczo zbyt długo w związku z moim błogosławionym stanem, a potem obowiązkami karmicielki. Jak mi wtedy pachniała kawa! Jak za nią tęskniłam! Na pewno zrozumiecie moją tęsknotę, kiedy Wam jeszcze wyznam, że dawno, dawno temu, za górami, za lasami, moje serce żywiej biło na zapach pewnego chłopca, który miał zwyczaj rozgryzać ziarenka kawy. Podobno z ostatnich badań wynika, że to właśnie zapach kawy poprawia nam nastrój ...
 
 
- zajrzyjcie: fajne zdjęcia, fajny blog, fajne hasło: "Ty masz zegarek ..... a ja mam czas."
 
I chociaż w polityce i w telewizorze nadal rządzą przeróżne - mniej lub bardziej antypatyczne - zwierzaki, to jednak w Polsce nie trzeba już kupować kawy "spod lady" albo w Pewexie. Mamy lokalne kawiarenki i światowe sieci kawiarni, do koloru, do wyboru.
 
A te wszystkie skojarzenia to nie jest tym razem wina Kapucziny, ale ślicznego sweterka z nowej kolekcji jackpot o wdzięcznej nazwie Capucine (319 zł), który muszę pokazać Wam i z przodu i z tyłu:
 
 
 
zdjęcia ze strony: http://www.jackpotshop.com

2 komentarze:

  1. Dziękuję za miłe słowa skierowane pod moim adresem,mam nadzieję, że nie zawiodę kolejnymi nowymi zdjęciami.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Valdoval - goszcząc na tym blogu rzeczywiście ma się wrażenie, że jest się poza czasem, na pewno czas zatrzymał się już na zawsze na zdjęciach na blogu, i to zatrzymał się w najpiękniejszej chwili. Dziękuję za jesienne zdjęcie z kotkiem, mrrrrrr ...

    OdpowiedzUsuń