piątek, 31 sierpnia 2012

To ostatni weekend letniej wyprzedaży w jackpot

Dostałam wczoraj sms-a, że to już ostatni weekend letniej wyprzedaży (z obniżkami do - 70%) w sklepach Jackpot, Cottonfield, Matinique i Part Two.
 
Dziś przyszedł e-mail, że to ostatnie dni "ostatecznej obniżki" z linkiem do sklepu internetowego jackpot. I tutaj czekała mnie niezbyt miła niespodzianka.
 
Wygląda na to, że znowu coś nie zadziałało w sklepie internetowym, bo w te reklamowane ostatnie dni letniej wyprzedaży ceny znowu poszybowały i wróciły do poziomu sprzed obniżek (?!). Jeżeli jakaś dobra dusza nie skoryguje tego błędu, nie będzie szansy zrobienia tańszych zakupów w sklepie internetowym jackpot w ten weekend.
 
Pozostają jedynie - nieźle już przetrzebione - półki ze "special ofer" w sklepach jackpot w naszych miastach.
 
Kończą się wakacje i kończy się wyprzedaż. Ja już dziś zrobiłam jesienne porządki w swoich szafach, letnie sukieneczki i kolorowe sandałki ustąpiły miejsca sweterkom, chustom i czółenkom. Jestem gotowa na wrzesień i na jesień. I na "new arrival" oczywiście.
 
    
 naszyjnik Carisette - można go znależć z sklepie internetowym jackpot w zakładce "SALE", ale dziś znowu kosztuje 99 zł
 
 
tunika Fiorila - zakwalifikowana do oferty specjalnej w sklepie internetowym jackpot w zakładce "SALE", ale dziś znowu kosztuje 439 zł

Mój anioł

Mam swojego anioła!

 
To niesamowite, że mogłam zobaczyć jak powstaje. Tworzenie takiego obrazu na szkle musi być przemyślane. Nakłada się kolejne warstwy tak jakby w odwrotnej kolejności, zaczynając od konturu, zdobień, a kończąc na wypełnieniu go kolorami. Mój anioł suszył się przy kominku przed oprawieniem obrazu. Pracownia Pani Zofii Majerczyk - Owczarek była fascynująca.
 
 
Jeszcze nie skończone obrazy.
 
 
 
  Tak obraz wygląda "od tyłu".
 
Do tego jeszcze, na pamiątkę naszej nastej rocznicy, na Gubałówce góral wyrzeźbił w czerwonym drewnianym sercu nasze imiona i ile lat jesteśmy razem, no i śliczną różyczkę. Och ...
 
(Nie szkodzi, że padł nam akumulator, a w domu zastaliśmy zalaną łazienkę. Może to i była pechowa rocznica, ale za to jaka piękna!) 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Na szkle malowane

Nie znalazłam w tym roku na Jarmarku Jagiellońskim w Lublinie obrazów Pani Zofii Majerczyk - Owczarek (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zofia_Majerczyk-Owczarek), dla których wybrałam się na Jarmark. Tak więc dziś trafiłam do pracowni Pani Zofii w Zakopanem. Wszystko mi się tu podoba: obrazy na różnych etapach ich tworzenia, drewniany dom z dłuugą historią, serdeczność i skromność Pani Zofii, no i to, że pozwoliła Mojemu Największemu Skarbowi jeździć małym rowerkiem (swojego wnuczka) po pełnej obrazów pracowni. W tym miejscu trzeba wspomnieć, że są to obrazy malowane na szkle (!).
 
Pani Zofia Majerczyk - Owczarek to wszechstronna Artystka. Od pokoleń związana z Zakopanym. Tworzy nie tylko piękne obrazy na szkle, ale też hafty, stroje regionalne, wiersze ...
 
Nie wiem, jak działa ta magia, ale Pani Zofia potrafi chyba tchnąć w swoje obrazy to, co mi się w Niej samej tak spodobało. Są piękne, ciepłe, pogodne, emanują miłością, napawają spokojem i optymizmem. Uwielbiam budzić się rano i patrzeć na jeden z nich, pełny kwiatów. Dlatego dziś wyszłam z pracowni z dwoma aniołkami (jeden gra na akordeonie, a drugi na flecie). Pani Zofia namaluje też anioła w góralskiej sukni, który ma być dla mnie prezentem od Miłości Mojego Życia na naszą nastą rocznicę (to już jutro! a właściwie dziś, bo jest już przecież po północy). Jestem przeszczęśliwa.
 
 
 
 
 
 
 
Ps. Wróciliśmy do Zakopanego pierwszy raz od czasu pewnego pamiętnego Sylwestra, z którego droga powrotna, przez zaspy śniegu, zajęła nam aż 22 godziny!!! Miasto - delikatnie mówiąc - trochę mnie przytłoczyło. Trudno było się przecisnąć pomiędzy tabunami bajkowych stworów, misiów, owieczek i postaci z Gwiezdnych Wojen na Krupówkach. 

wtorek, 21 sierpnia 2012

Jarmark Jagielloński w Lublinie

Ruszyłam w Polskę. Ze mną oczywiście moi jackpot'owi ulubieńcy: nowa bluzeczka z motylkiem, jasne rybaczki, prześliczna letnia bluzeczka Piolasian w kwiaty. I ona właśnie wybrała się ze mną (na mnie) na Jarmark Jagielloński w Lublinie (http://www.jarmarkjagiellonski.pl/). Jarmark tradycyjnie opanowuje lubelską starówkę w drugiej połowie sierpnia. W tym roku trwał od 17 do 19 sierpnia. Sama starówka jest wyjątkowa, bo oryginalna. Bardzo urokliwa. Z pięknymi perełkami, np. cudną błękitną kamieniczką w rynku. 

Aż brak mi słów, żeby opisać to bogactwo doznań. Niemal na każdym rogu słychać było kapele. Nawet zabłądziwszy w jakieś podwórko trafiłam na wspaniały koncert. Na deptaku prowadzącym na starówkę rozłożył się wóz z chlebem i warsztat, gdzie wyciskano olej i można było uraczyć się lemoniadą ze szklanych butelek z białym korkiem (wielokrotnego użytku, jak w PRL). Na całej starówce tłoczyły się stragany (małe drewniane domki) ze wszystkim, czego dusza zapragnie. Rzeźba, wyroby z ceramiki, obrazy malowane na szkle, wyroby z wikliny, hafty, kilimy, bieżniki, chusty, ręcznie robiona biżuteria. Twórcy ludowi przybyli z różnych regionów Polski, Ukrainy, Białorusi i z Litwy.

Zewsząd dobiegały smakowite zapachy. Można było uraczyć się ogromną pajdą świeżutkiego chleba ze smalcem skwarkami i ogórem, bigosikem, pierogami biłgorajskimi na słodko, oscypkami z grila, cebularzem, chałką, tradycyjnymi ciastami, sękaczem, kwasem chlebowym. Przy bazylice Ojców Dominikanów jak co roku częstowano pierogami Świętego Jacka. W tym roku ulepiono ich 15 tysięcy!

A dzieci były zabawiane przez czarownicę i błazna, obserwowały jak pracują kowale, jak się wybija monety, rysowały i lepiły garnki.   


przepiękne anioły młodej, ale bardzo zdolnej i utytułowanej rzeźbiarki Agnieszki Głuszek - Nowickiej, kontynuującej rodzinne tradycje









piątek, 10 sierpnia 2012

Słońcochroń na deszcz



Mówiłam tobie już pięćdziesiąt kilka razy,
żebyś już poszedł sobie, przecież pada deszcz,
to przecie śmieszne takie stać tak twarz przy twarzy,
to jest naprawdę niesłychanie śmieszna rzecz;


żeby tak w oczy patrzeć: kto to widział?
żeby pod deszczem taki niemy film bez słów,
żeby tak rękę w ręku trzymać: kto to słyszał?
a przecież jutro tutaj się spotkamy znów -


i tak się trudno rozstać, i tak się trudno rozstać,
no, nawet jeśli trochę pada, to niech pada -


i tak się trudno rozstać, i tak się trudno rozstać,
nas chyba tutaj zaczarować musiał deszcz.


To pierwsza zwrotka wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pt. "Deszcz" z 1950 r. Piękną muzykę do tego wiersza napisał Władysław Szpilman. A wyśpiewali go m.in. Irena Santor, Krystyna Prońko, Łucja Prus, Beata Kozidrak i Robert Janowski.

Wieeelkimi krokami idzie na nas jesień. Moje klapeczki zziębnięte schowały się do szafy. Pada. Ale jesień też może być cudowna. Całowałyście się kiedyś w deszczu? Wtulałyście się w ciepłe, mocne męskie ramiona pod jednym parasolem? Pozwoliłyście się opiekuńczo opatulić pachnącym jego zapachem swetrem w chłodniejszy wieczór? Nie zwraca się uwagi na to, że ławka jest mokra. Deszcz odgradza Wasz niezwykły, zakochany świat od szarej codzienności. Oj, nie chciałabym, żeby czas wymazał z mojej pamięci te wspomnienia.

A tymczasem w sklepie internetowym jackpot special offer schodzi jak świeże bułeczki, ustępując miejsca zupełnie nowym new arrivalsom. I tu dochodzę do sedna sprawy: poznajcie moją dzisiejszą inspirację - oto nowa parasolka jackpot Jurlique, dostępna w sklepie internetowym za 99 zł. Nie wiem dlaczego zainspirowała mnie do pisania o pocałunkach w deszczu, skoro słowo "parasole" po włosku oznacza dosłownie "słońcochron”.

  
  
zdjęcia ze strony: http://www.jackpotshop.com/pl/

A żeby nie było jej smutno (a właśnie: jej - parasolce, czy jemu - może poprawniej jest mówić "parasol"), przypomnijmy sobie parasolki z poprzednich kolekcji jackpot.


  



 

czwartek, 9 sierpnia 2012

Paweł Małaszyński na małe święto

Wiedziałam, że dzień mojego małego święta to będzie wyjątkowo udany dzień. Biegnę rano do pracy i nagle łapie mnie facet z krótkofalówką: "Pani tam nie idzie. Pani zaczeka.". Wmurowało mnie na moment. Rozglądam się i rzeczywiście jakoś inaczej. Dookoła spacerują i wchodzą i wychodzą faceci w mundurach wojska polskiego, nie jestem ekspertem, ale to chyba mundury galowe i niedzisiejsze. Kwadratowe czapeczki. Ktoś chyba powiedział coś w rodzaju: "Brawo". Zrobił się szum. Z samochodu wysiada Paweł Małaszyński też w zielonym mundurze. Obok piękna brunetka z długimi włosami. Znowu wpakowałam się na plan filmowy. Paweł Małaszyński na żywo owszem, owszem. Do tego w mundurze. A wiadomo: "Za mundurem panny sznurem". Tym bardziej było na co popatrzeć : - )

To miejsce wyjątkowo ukochane przez filmowców. Od mojego posta "Ale kino" wrócili już kolejny raz. Następnego dnia kazali znanemu aktorowi, starszemu już panu, biegać pół dnia wzdłuż okien i udawać, że kogoś zauważa, spóźnia się i do niego bieży. Nie muszę Wam chyba pisać, że takie bieganie pod oknem też troszkę rozprasza.

Później znowu kręcili na dworze. A potem kilka znanych aktorek młodszego pokolenia rozpanoszyło się w nowej, małej, przeszklonej kawiarence obok. Była tam m.in. Daria Widawska. I znowu trzeba było omijać kable.

Ale ja przecież nie narzekam ... tylko wolałabym więcej Małaszyńskiego - w mundurze, albo i bez ...    




nowa propozycja jackpot - Ades dress - regularna cena 159 zł
(dostępna w kolorze czarnym, zielonym, wiśniowym, szarym, granatowym)

Udane urodziny miesiąca

Ranek był cudny. Zobacz - powiedział Miłość Mojego Życia - pokazując mi na elektronicznym wyświetlaczu 08:08 08.08.2012 r.! Dziś były urodziny miesiąca! A ponieważ są to też okolice mojego małego święta, więc chyba właśnie dlatego los mnie dziś rozpieszcza. Zresztą niemal wszystkie nasze święta obchodzimy w sierpniu (naliczyłam ich aż 8!).

Miłość Mojego Życia wie, że uwielbiam świeże, ręcznie wyrabiane, na miejscu wypiekane ciasteczka Marks & Spencer z ogromnymi kawałkami czekolady. Dzisiaj, chociaż jest teraz bardzo, bardzo zapracowany i zmęczony, chciał zrobić mi niespodziankę, więc tłukł się przez całe miasto, czekał aż ciasteczka się upieką i troszkę ostygną i jeszcze cieplutkie, pachnące złożył na moje ręce. To najlepsze ciasteczka na świecie! Obie, z Moim Największym Skarbem, byłyśmy totalnie umorusane czekoladą. Po polsku powiedziałabym, że byłam "w siódmym niebie", a po angielsku "on cloud nine" (czyli na dziewiątej chmurce :-). Czy można nie kochać takiego faceta?!



W ramach hucznego świętowania kupiłam sobie uroczą koszulkę jackpot z motylkiem i napisem "With love Jackpot". Nie mogłam się jej oprzeć. Niech mi przypomina o tym radosnym dniu.

 


Do tego okazało się, że ceny w sklepie internetowym jackpot znowu spadły i mogłam wreszcie kupić rzeczy, na które polowałam. Jeżeli macie coś upatrzonego, zastanówcie się, czy to nie jest dobry moment na zakupy. Jest ryzyko, że jackpot znowu podwyższy ceny za kilka godzin. Może to po prostu strategia marketingowa. Zauważyłam, że te chwilowe obniżki dotyczą różnych produktów, nie zawsze tych samych. Może właśnie supertania bluzeczka, czy spódniczka ma zachęcić zarówno do szybkich decyzji, jak też do wypełnienia koszyczka także czymś innym. Strategia okazała się skuteczna - na mnie ceny z 25% zniżką od obniżonych już cen zrobiły wrażenie:
- bluzeczka Celine - 11,25 zł,
- pasek Sarantino, szal Pratolis - 20,25 zł,
- bluzeczka Brorai - 30 zł,
- bluzeczka Kaias, legginsy Casia - 31,50 zł,
- szal Arnesta - 36 zł,
- sweterek Stavel - 56,25 zł,
- spódnica Veggie, sukienka Dagme, sweterek Liticia - 63 zł,
- spódnice Amainy i Callias - 81 zł,
- sukienki Fiorila, Harmiony i Piolala - 99 zł,
- płaszcz Galine - 117 zł.



płaszcz Galine - oferta specjalna jackpot - nawet 117 zł

wtorek, 7 sierpnia 2012

Ja się boję sama spać ... czyli o samotnych podróżniczkach

"Mówią o mnie słodka, kokietka i pieszczotka. Mam w życiu wielkie wzięcie, każdy do mnie lgnie.
Lecz mam jedną wadę, że kiedy spać się kładę, okropnie jakiś strach nawiedza mnie.
Ja się boję sama spać, nie wiem dlaczego. Ja się boję sama spać i cóż w tym złego.
Choć mam pokoik i łóżeczko własne, w nim poduszek moc. Gdy jestem sama, to nie zasnę
przez calutką noc. No i ja się boję sama spać, bo strasznie ciemno.
Ja się boję sama spać. Któż zaśnie ze mną?
A może pan aniołem będzie stróżem w nocy u mych drzwi? Ja się boję sama spać! Dopomóż mi.
Jeśli pan nie chrapie mam miejsce na kanapie. Chcę małą próbę zrobić z tobą kilkakroć.
Czy przez sen pan gada? No! Niech pan odpowiada! Jeżeli śpisz spokojnie, do mnie chodź."

Zula Pogorzelska, która w latach 20-tych ubiegłego stulecia zaśpiewała tą piosenkę (słowa: Andrzej Włast, muzyka: Jerzy Petersburski, 1926 r.), uważana była za kobietę wyzwoloną, nie przejmującą się konwenansami, prekursorkę nowych trendów.




Minęło zaledwie (czy aż?) 86 lat, a tyle się w naszym życiu zmieniło. Teraz inspiracją są dla mnie kobiety, które nie tylko nie boją się same spać, ale też nie wahają się wyruszyć same w nieznane.

Kinga Choszcz w swoją pięcioletnią podróż dookoła świata pojechała z przyjacielem (opisali ją w książce "Prowadził nas los"), ale w kolejnej on nie mógł jej już towarzyszyć. A nie była to łatwa podróż. Kinga miała 32 lata i postanowiła przejechać autostopem Afrykę. Sama! Udało jej się przemierzyć trzynaście afrykańskich państw (Maroko, Mali, Niger, Senegal, Sierrę Leone, Wybrzeże Kości Słoniowej ...). Zrealizowała nawet swoje - wydawałoby się nierealne - marzenie: kupiła białego wielbłąda i na nim pokonała cześć trasy. I chociaż po 9 miesiącach podróży zmarła w Ghanie, to żyła naprawdę pełnią życia, z pasją, bez lęku. Relację z jej ostatniej podróży znajdziecie w książce: "Moja Afryka". Uwielbiam tą książkę.   


 zdjęcie Kingi Choszcz ze strony: http://kolosy.pl/sylwetki/item/225-prowadzil-ja-los

Marzena Filipczak w książce "Jadę sobie" opisała swoją sześciomiesięczną, samotną, podróż przez Azję (Indie, Malezję, Tajlandię, Kambodżę, Wietnam). Ostatnio wydała drugą książkę ( "Lecę dalej. Tanie podniebne podróże") o swoich kolejnych 12 wyprawach i sposobach na tanie podróżowanie.

I niech sobie krytycy psy wieszają na tych książkach (że to tylko zapis bloga, że niedopracowane, że bałaganiarskie, że język potoczny), ja czytałam, czytam i będę czytać i się zachwycać. Kolejne kraje, krajobrazy, granice, miasta, miejsca, środki transportu i ludzie, ludzie, ludzie.

Nawet nie będę próbowała pisać o podróżach Blondynki - Beata Pawlikowska zjechała już chyba cały świat i opisała to w kilkudziesięciu książkach (http://pl.wikipedia.org/wiki/Beata_Pawlikowska, http://pl.wikipedia.org/wiki/Beata_Pawlikowska ). A nie jest przecież jakąś herod-babą, ale delikatną i bardzo wrażliwą kobietą. Dla niej też samotne wyprawy to filozofia i styl życia.

W artykule "Solo przez świat - samotne podróże" (http://zwierciadlo.pl/2012/psychologia/rozwoj/solo-przez-swiat-samotne-podroze)
Aleksandra Strójwąs skupia się na motywach kobiet, które zdecydowały się same ruszyć w świat. Okazuje się, że poznawanie nieznanego staje się też odkrywaniem siebie. 

W Rzeczpospolitej ("Samotna kobieta w podróży": http://www.rp.pl/artykul/268408.html), dziewczyny, które zdecydowały się na podróż solo, opowiadają, że kobieta podróżująca sama ma nawet lepiej, ponieważ łatwiej jej nawiązać kontakt z miejscowymi, którzy z kolei czują się w obowiązku się nią zaopiekować. Jedna z podróżniczek, żartując, że warto mieć własnego Anioła Stróża (takiego o jakim śpiewała Zula? : -), przestrzega, że w podróży trzeba po prostu myśleć.

Moje samotne, bliższe i dalsze wyprawy, zawsze kończyły się szczęśliwie. Choć muszę przyznać, że czasem chyba miałam więcej szczęścia niż rozumu. Bo niestety udało mi się wplątać w kilka potencjalnie niebezpiecznych sytuacji. Fakt, kiedy podróżujesz sama (nawet, jeżeli to tylko wyprawa do kina), musisz być bardziej otwarta i wyczulona na otoczenie. Oznacza to, że nie możesz się bać mówić w innym języku, czy machać i migać łapkami, bo inaczej się nie dogadasz. Poznasz za to więcej nowych, fajnych ludzi. I chyba tych dobrych jest jednak na świecie więcej. Uwielbiam tą adrenalinę, kiedy codziennie pokonuje się setki kilometrów i przeżywa nowe przygody. Z drugiej strony trzeba niestety być ostrożnym, ale i mieć dużo poczucia humoru, także na swój temat. Bo złość nie tylko piękności szkodzi. Więcej zawsze można załatwić uśmiechem. Nawet na końcu świata.

Ale i tak wolę jechać tam z Miłością Mojego Życia. Bo kiedy jadę sama, tęsknię okrutnie i żałuję, że nie ma go ze mną, i nie wiem potem jak Mu te wszystkie wspaniałości opisać. I choć dawniej świetnie sobie sama radziłam, miło jak ktoś się troszczy o swoją małą kobietkę. I pręży klatę w jej obronie. Albo wspina się dla niej po świeżutką pomarańczę prosto z drzewa (która okazuje się być gorzką, bo dekoracyjną : - (

I wszystko zepsułam. Tak, imponują mi samotne podróżniczki. Takie nadzwyczaje kobiety jak One zmieniają dla nas świat. Ale jednak chyba te zwyczajne kobiety nie zmieniły się tak bardzo przez ostatnie 86 lat ...


koszulka Pheo print - jackpot 139 zł
zdjęcie ze strony: http://www.jackpotshop.com

czwartek, 2 sierpnia 2012

Jestem w szoku! Ale wtopa! Jackpot obniżył ceny na kilka godzin?!

No nie! Jestem w totalnym szoku. Wczoraj wieczorem przeglądałam oferty w sklepie internetowym jackpot i jeszcze dzisiaj  o 2 w nocy ceny były niższe. Napisałam Wam o tym w poprzednim poście. Już nawet miałam kilka rzeczy w koszyku, ale postanowiłam sfinalizować zakupy rano, żeby ze zmęczenia się z czymś nie pomylić.  

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy kilka godzin później odkryłam, że ceny znowu zostały podniesione. I to znacznie! Sukienka Seraphina w nocy kosztowała 150 zł, a teraz znowu 250 zł! Jest niestety więcej takich kwiatków. Cały bukiet! I to podrożały niemal wszystkie rzeczy, które chciałam kupić. Nie muszę chyba Wam pisać jaka jestem rozczarowana (żeby nie wyrazić się dosadniej). Oj nieładnie! Nieładnie tak postępować z klientami! Bardzo nieładnie!

Ostatnie letnie okazje w jackpot?

Wakacje już na półmetku, do sklepów jackpot coraz śmielej wkracza nowa kolekcja. Ale przecież nadal niemal połowę wieszaczków i półeczek zajmują naprawdę już tanie ciuszki z poprzedniej kolekcji.

Ceny w sklepach stacjonarnych różnią się od cen w sklepie internetowym jackpot, więc przed zakupem warto sprawdzić gdzie jest taniej. Oczywiście, o ile uda się Wam namierzyć pasujący model i rozmiar. O to coraz trudniej, w sklepie internetowym jackpot zostały pojedyncze sztuki niektórych rzeczy. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Kupiłam ostatnie egzemplarze brązowego żakietu Kerstina i spódniczki Callias z organicznego lnu (niestety jest bardzo prześwitująca). Skuszona ceną kupiłam w ciemno, co rzadko mi się zdarza, ale jest bardzo ok : - )

Co ciekawe, ten zestaw od razu mi się bardzo spodobał, jak tylko pojawił się w sklepie. Ale z uwagi na cenę (żakiet 519 zł, spódnica 359 zł (!)) odpadł w przedbiegach. Nawet nie ośmieliłam się przymierzyć tych rzeczy. Uznałam, że są za drogie. Uwieczniłam je tylko w jednym z postów na blogu. Ale teraz - z dodatkową 25% zniżką od obniżonej ceny - biały żakiet kosztuje 117 zł, a biała spódniczka 81 zł. (Ale jest naprawdę prześwitująca, więc majteczki w kropeczki odpadają.) I tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką letniego garniturku. I tym razem internetowy sklep  jackpot wywiązał się z dostawy wzorowo.

Niestety, chociaż miałam już w koszyku piękną bluzeczkę w ręcznie malowane turkusowe kwiaty (też ostatnia sztuka), to ktoś mnie chyba ubiegł w zapłacie i chyłkiem wyciągnął mi ją z koszyczka : - ( A teraz już nigdzie jej nie ma : - (   Rzeczy dosłownie znikają ...  

Cóż, jest tanio, i taniej już chyba nie będzie. Jeżeli dopiero wybieracie się na wakacje, możecie wypełnić swoje koszyczki, a potem walizki pięknymi, letnimi ciuszkami jackpot. Nadal jest szansa na skomponowanie ciekawego zestawu za nieco ponad 20% ceny wyjściowej (!).


szal Pratolis -  oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 20,25 zł (regularna cena 89 zł)


bluzka Debborah - oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 38,25 zł (regularna cena 169 zł)


pasek Sarantino - oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 20,25 zł (regularna cena 89 zł)


spódnica Riesa - oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 74,25 zł (regularna cena 329 zł)


sukienka Seraphina - oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 112,5 zł (regularna cena 499 zł)


sweterek Liticia - oferta specjalna jackpot - ze zniżką nawet 63 zł (regularna cena 279 zł)

wszystkie zdjęcia ze strony: http://www.jackpotshop.com