środa, 20 czerwca 2012

Udane zakupy w sklepie internetowym jackpot uczcimy konkursem

Jest! Mam! Dostałam przesyłkę ze sklepu internetowego jackpot! Więc mogę teraz śmiało opisać Wam jak to było.

Nie jestem z tego dumna, ale jeżeli chodzi o zakupy to należę do kategorii niezdecydowanych, a nawet marud. Przy tym koleżanka, z którą byłam na zakupach, określiła moją postawę jako "roszczeniową" (brzmi jak koszmar każdego sprzedawcy?). Mój absolutny rekord świata to 8 godzin (!) w sklepie z zasłonami i firankami. Powiecie: "niemożliwe"! Pomyślicie: "lecz się dziewczyno"! Ale chodziło przecież o moje wymarzone mieszkanko i o następną dekadę patrzenia albo na listki albo na kratkę. Na domiar złego, nawet już po zakupach, mam niezdrowy zwyczaj upewniania się, że podjęłam dobrą decyzję (tzw. porównywanie ofert). Niebiosom dziękuję, że Miłości Mojego Życia nie brakuje ani cierpliwości ani poczucia humoru.

Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie napisać, że odkąd pojawił się Mój Największy Skarb, a co za tym idzie doba skurczyła mi się nagle i niespodziewanie, zmuszona jestem do stosowania innej strategii: wpadam, kupuję, nie żałuję.

Ale sklep internetowy to przecież całkiem inna bajka. Kiedy Mój Największy Skarb zaśnie, mogę do woli buszować po wirtualnych półkach.

W rezultacie robiłam aż trzy podejścia do zakupów, rozważnie analizując wszystkie opcje. Do trzech razy sztuka! Więc za tym trzecim razem wrzucałam do koszyka (klikając zapamiętale "ADD TO BAG") wszystko to co najbardziej mnie kusiło. Po każdej takiej akcji w prawym górnym rogu wyskakuje okienko z zawartością koszyka i zachęcającym przyciskiem "VIEW SHOPPING BAG" (możecie też kliknąć na "shopping bag" na górnym pasku strony).

Kiedy zdecydowałam się sprawdzić, co tam nawrzucałam, okazało się, że to co chciałabym mieć, dużo za dużo przewyższa to, co mogę mieć. Z bólem serca usuwałam więc kolejne produkty z koszyka (klikając "remove"). I tak pozostało to, bez czego już naprawdę nie mogłabym żyć.

Pamiętajcie, aby pod listą produktów wpisać kod promocyjny. Uważajcie, ponieważ znika on (niestety wraz ze zniżką) po każdej aktualizacji koszyka ("update bag"). Koniecznie wpiszcie go ponownie! Rabat naliczany jest od całości zamówienia (łącznie z kosztami przesyłki).

Wtrącam tu nieśmiało angielskie terminy, ponieważ obsługa sklepu internetowego jackpot jest wyłącznie w języku angielskim. Jestem blondynką, ale nie miałam z tym problemu. Wszystko rozpisano przejrzyście, logicznie, intuicyjnie. Po słownik sięgnęłam tylko raz, kiedy musiałam kliknąć (lub nie) na przycisk "CHECKOUT". Wszak słowo to można rozumieć jako "płacę", "kasa", ale też "odmeldowanie się". Była już druga nad ranem, a ja bałam się, że jedno kliknięcie, a cały mój wysiłek intelektualny zniknie.

Potem to już "bułka z masłem". Wpisujecie swoje dane, adres do wysyłki i płacicie w złotówkach (kartą kredytową lub PayPal). Na waszą skrzynkę e-mailową trafiać będą kolejne informacje o statusie zamówienia (złożone, potwierdzone, wysłane). W moim przypadku wszystkie e-maile przyszły tego samego dnia. Zapłaciłam 15 czerwca 2012 r. o 1:59, a już tego samego dnia o 18:23 otrzymałam potwierdzenie, że towar został wysłany.

Dziś rano, tj. 20 czerwca 2012 r., zadzwonił kurier. A teraz siedzę już sobie owinięta moim wymarzonym szalem : - ) Przesyłkę dostałam więc czwartego dnia roboczego po złożeniu zamówienia. 

Trochę przejęłam się dzisiejszym horoskopem, który straszył jakimś rozczarowaniem. Ale przesyłka dotarła kompletna, zapakowana w ładne i solidne pudełko. Może jestem troszeczkę rozczarowana, że paczka przyleciała nie z Danii, ale z Wielkiej Brytanii ... A miałam nadzieję, że łyknę trochę kopenhaskiego powietrza ...  

Jeżeli jeszcze nie zasnęliście od tego nawału szczegółów technicznych, to szybko napiszę, że nie mogłam się oprzeć i zamówiłam dodatkowe szale. Jeden z nich znajdziecie w zakładce "Komu komu?!" A drugi w zakładce "Konkurs", do udziału w którym gorąco zachęcam!

Gdybym mogła w czymś pomóc, piszcie: oaknetgirl@gmail.com

Taki bałagan, a tyle radości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz