sobota, 7 lipca 2012

Czy jestem ładna? czyli nie to ładne co ładne

Czy wszystkie dziewczynki, dziewczyny i kobiety zastanawiały się kiedyś: "Czy jestem ładna?". Są nawet strony w internecie, gdzie niezbyt pewne siebie nastolatki szukają potwierdzenia swojej wartości. Niestety komentarze są czasem bardzo okrutne.

Od najmłodszych lat jesteśmy wrażliwi na piękno. Już niemowlęta częściej wyciągają rączki, gdy pochyla się nad nimi ładna buzia. Jechałam tramwajem z hałaśliwą grupką siedmiolatków na wycieczce, którzy zafascynowani zachwycali się tą reklamą (a raczej tą panią):


Reklama była wielkości średniej kamienicy, więc pani ta robiła, owszem, kolosalne wrażenie. Ale śmiałe komentarze dziwnie i śmiesznie brzmiały w ustach popisujących się przed sobą dzieciaków.

Miłość Mojego Życia do dziś wzdycha do ulubionej nauczycielki z pierwszej klasy. Nie dlatego, że była mądra, czy dobra - nie. Do dziś pozostaje ulubioną, bo była młoda i śliczna, i nosiła krótkie spódniczki i bluzki z dekoldem.

Któregoś razu słyszę, że Miłość Mojego Życia wdał się w poważną dyskusję z kolegami (o ile dyskusja przy piwie może być poważna). Że w kobietach to cenią głównie zalety ducha i umysłu, wewnętrzne piękno. I długo rozprawiali, że powinna być inteligentna, z poczuciem humoru, opiekuńcza, itp., itd. I nagle Miłość Mojego Życia, niby "od czapy", rzucił: "No, ale z brzydką to bym się nie ożenił.". I tu wszyscy gorliwie kiwając głowami przyznali mu rację. Tak to jest z tymi facetami.

I jeszcze się tym chlubią. Dowodzą mianowicie, że to oni właśnie są prawdziwymi romantykami. Kobiety często wiążą się bowiem z niezbyt dla nich atrakcyjnymi fizycznie mężczyznami ("mężczyzna musi być tylko ładniejszy od małpy"). Wystarczy, że facet jest bogaty, wpływowy, może zapewnić opiekę i bezpieczne życie (te niewątpliwe zalety działają jak afrodyzjak). Ale rzadko który facet będzie na dłuższą metę z kobietą, która mu się wcale nie podoba.

Jedyna pociecha to fakt, że piękno jest naprawdę bardzo subiektywne. Jak to mawia moja mama: "Nie to ładne co ładne, ale to, co się komu podoba". (Ładniejsze to, niż: "Każda potwora znajdzie swego amatora".)

A ja tłumaczę to sobie tak, i wiem z własnego doświadczenia, że jak kogoś lubimy, to wydaje nam się śliczny, nawet jeśli ona lub on obiektywnie urodą nie grzeszą. I to piękno wewnętrzne, dobroć, naprawdę jakoś się przebija na zewnątrz i dodaje blasku. No, a kiedy się zakochamy to obiekt naszego uczucia staje się dla nas najpiękniejszy na świecie.

Protestuję przeciwko standaryzacji piękna! Dlaczego piękna ma być tylko np. jędrna pupa. Każdy może znaleźć piękno w sobie. Nawet jeżeli jest to "tylko" piękno wewnętrzne. Nawet, jeżeli zobaczy je tylko przez chwilę, zerkając na siebie przez ramię do lustra. Albo podobając się sobie w nowej sukience, czy fajnej fryzurze.

I naprawdę warto siebie pokochać: z miejsca wydamy się sobie fajniejsi i ładniejsi. A już naukowo potwierdzono, że to działa także na innych. W trakcie eksperymentu większość testowanych panów wskazała, że najbardziej atrakcyjne są dla nich nie klasyczne piękności, ale dziewczyny pewne siebie. Zobaczcie ile "szafiarek" to zwyczajne dziewczyny, ile z nich nie ma idealnych rysów twarzy czy figury, a przecież one i ich pasja są inspiracją dla innych.

Dlatego odkryjmy w sobie piękno i pielęgnujmy je. Dziewczyny: uśmiech, głowa do góry, pierś do przodu i świat jest Wasz! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz