środa, 11 lipca 2012

Jak się "połapać" (w ofercie jackpot) i nie dać się złapać

Dziś chciałabym się Wam wyżalić. Niestety zakupy w jackpot mają nieco z hazardu (i nie chodzi tylko o nazwę marki). Polowanie staje się bardziej emocjonujące. O ile ktoś lubi tego typu emocje. Gra idzie o to, co kupić, gdzie kupić i za ile kupić.

Na pewno zauważyliście, że asortyment poszczególnych sklepów jackpot różni się od siebie. A to dlatego, że o tym, co zawiśnie na wieszaczkach i zalegnie na półeczkach decyduje każdy ze sklepów samodzielnie. GÓRA, czyli szefostwo w centrali, ufa zapewne, że managerowie sklepów najlepiej znają gusta i potrzeby własnych klientów. Istnieje pewna baza produktów, które zamówić trzeba i które muszą być dostępne w sklepie. Ale poza tym "hulaj dusza, piekła nie ma" - co oznacza pewien zakres swobody decyzyjnej :-) Na pewno zauważycie, że niektórych modeli ze sklepu internetowego jackpot nie znajdziecie w Waszym ulubionym sklepie "stacjonarnym".

Muszę przyznać, że sklep internetowy jackpot troszeczkę "namieszał", ale też w pozytywny sposób. Możemy obejrzeć i zakupić szeroką ofertę produktów. Dotychczas byliśmy "skazani" na to, co zastaniemy w sklepach niewirtualnych. Skoro każdy z nich zamawia te same produkty "bazowe", ale ma też pewną swobodę w zamawianiu asortymentu dodatkowego, to w rezultacie bluzeczki, w której zakochaliście się w jednym ze sklepów, nie znajdziecie już w innym. Oczywiście wiele zależy też od uwarunkowań lokalowych. W Warszawie najlepiej zaopatrzone są sklepy jackpot w CH Złote Tarasy i CH Klif.
 
Dawniej, żeby namierzyć taką ukochaną bluzeczkę w swoim rozmiarze trzeba było grzecznie poprosić Sprzedawcę o telefon do innego sklepu jackpot lub samemu dzwonić i pytać. Teraz jest SYSTEM. Dzięki niemu Sprzedawca może sprawdzić na monitorze komputera, co i ile sztuk jest w jego sklepie i co mają "na stanie" inni. I w ten sposób na zadane dziś przez klientkę pytanie: "A nie ma takich bluzeczek w rozmiarze 42?", uśmiechnięty Sprzedawca z satysfakcją mógł poinformować: "Ależ oczywiście, jedna jest w Poznaniu i jeszcze dwie w Częstochowie."(!).

Media donoszą, że tegoroczne letnie wyprzedaże zaczęły się wyjątkowo wcześnie. Jackpot należał do peletonu. Oferta specjalna jackpot zmienia się jednak jak w kalejdoskopie. Niektóre modele i rozmiary znikają, a inne trafiają do puli z obniżoną ceną, jeszcze inne mają zniżkę od zniżki. Na próżno jednak będziecie pytać Sprzedawcę, kiedy można będzie kupić taką to a taką spódniczkę taniej. To wie chyba tylko GÓRA. Sklepy dostają "cynk" w ostatniej chwili w postaci e-maila z listą produktów i obniżonych cen. W rezultacie Sprzedawcy muszą się mocno uwijać, żeby wszystko opatrzyć znanymi wam metkami oferty specjalnej i potasować na wieszakach. Że coś się kroi widać właśnie po tych ruchach. Zauważyłam, że obniżki na kolejne modele pojawiały się ostatnio w piątki, ale może to jakiś przypadek.

Wszystkie sklepy "stacjonarne" powinny mieć takie same ceny produktów i identyczne oferty specjalne. Ale sytuację komplikują wyprzedaże w sklepie internetowym. Tutaj ceny w ofertach specjalnych są inne! (I nie chodzi mi tylko o to, że w sklepie internetowym ceny są zaokrąglone i nie ma - znanych Wam i stosowanych w sklepach "naziemnych" - końcówek 99 gr.) Różnice widać na przykładzie ciuszków, na które zwracałam Wam uwagę w poprzednich postach (np. http://lovejackpot.blogspot.com/2012/06/moj-hit-letniej-wyprzedazy-jackpot.html). Spódniczka Amainy w sklepie internetowym kosztuje w wyprzedaży nadal 251 zł, podczas gdy w sklepach "naziemnych" od dawna niecałe 180 zł. Podobnie bluzeczki Brinnie: w sklepie internetowym 118 zł, a w "stacjonarnych" - niecałe 85 zł. Z kolei bluzeczka Piolasian w sklepie internetowym staniała do 165 zł, a w zwyczajnych nadal kosztuje 230 zł, itp., itd.

Chyba trzeba odłożyć emocje na bok, no i z laptopem i kalkulatorem planować zakupy. Warto sprawdzić ceny w sklepie internetowym, ponieważ można sporo zaoszczędzić. Pamiętajcie (pisałam o tym w poprzednich postach), że w sklepie "stacjonarnym" odliczacie - 10% lub - 15% z kartą VIP IC Companys oraz - 5% z kartą Citibanku. W sklepie internetowym możecie natomiast uzyskać kod promocyjny i rabat 15% lub nawet 25%, dochodzą jednak koszty wysyłki (+ 25 zł, chyba, że wydacie 600 zł).

Zwróćcie również uwagę na to, że w sklepie internetowym też pracują ludzie. I chyba za sprawą (jak to mawia mój znajomy) tego "białkowego interfejsu", zdarza się, że w zakładce "sale" nie znajdziecie tego, czego szukacie, ale za to natkniecie się na to w innych zakładkach i z radością odkryjecie, że ma niższą cenę. Bywa też odwrotnie. Więc warto sprawdzać.  

Nie dajcie się zrobić w przysłowiowego jelenia. Ja jestem już oficjalnie łanią, ponieważ moje pozytywne emocje ustąpiły miejsca irytacji, kiedy następnego dnia po zakupie spódniczki zastałam w sklepie jej bliźniaczkę o 70 zł tańszą (!). Buuu, troszeczkę zabolało ... Ale nie da się niestety chyba uniknąć tego rodzaju ryzyka. Z drugiej strony, jak to mawia klasyk (czyli pani Weronika Marczuk): "Kto nie ryzykuje, nie pije szampana". Czekając z zakupem mogłabym przecież również stracić okazję :-)

A może po prostu kupować to, co nam się podoba i nie dzielić włosa na czworo? Ja niestety tak nie potrafię, ale to już mój problem :-)


królewska para, która wyszła nam na spotkanie w parku narodowym Bandhavgarh w Indiach (dlaczego na zakupach, nikt nie che być "jeleniem"?)


Chyba lepiej jednak być myśliwym i polować świadomie, niż zwierzyną i zostać upolowanym. Warto więc łapać okazje. Po kliknięciu w taką reklamę (można ją zobaczyć czasem też na mojej stronie), można otrzymać kod promocyjny i zniżkę 25% na zakupy w sklepie internetowym jackpot.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz