poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szampańskiej zabawy sylwestrowej i wspaniałego Nowego 2013 Roku!

Nasilenie huków i wystrzałów wskazuje na to, że sylwestrowa noc się rozkręca.
 
Czasem żałuję, że nie znam żadnego Sylwestra, który zapraszałby mnie na imieninki w tę ostatnią noc w każdym roku. Bo któż nie lubi poimprezować, kiedy cały świat się bawi :-)
 
Miłość Mojego Życia wyznał mi właśnie, że kiedyś z kolegami kończyli imprezki zasypiając w wagonach na bocznicy kolejowej. Oj, Misiu, Misiu ...
 
Mam też kolegę, który czekał na swój podmiejski, poranny pociąg, drzemiąc kulturalnie na parapecie w pomieszczeniu z bankomatami czołowego krajowego banku. 
 
Ach te powroty z Sylwestrów, w skrzące się mrozem pierwszostyczniowe poranki ... ileż przyjaźni i konfliktów może narodzić się w nocnym autobusie, albo w metrze wiozącym znużonych imprezowiczów.
 
Z podziwem patrzyłam na eleganckie Francuzki w Paryżu biegnące na imprezy w mroźne wieczory z gołymi nóżkami, bo jak mogłyby założyć pończoszki (a już nie do pomyślenia byłby rajstopki) do bucików z odkrytymi paluszkami.
 
Kiedyś sama nie mogłam wyjść z sylwestrowej imprezy w knajpce, ponieważ jakaś dama udała się na baaardzo dłuuugi spacer w mojej puchowej kurtce. Nie wiem, jak to zrobiła, bo była chyba z piętnaście numerów większa ode mnie. 
 
Cudownych wspomnień dostarcza nam jedna z naszych koleżanek, której zawsze, ale to zawsze przydarza się coś dziwnego. Albo w szalonym kankanie ćwiczy rzut butem na coraz dalej położone stoły, albo po prostu przewraca się w tańcu.
 
Ale to nic w porównaniu z imprezą, na której pewna pani z uporem maniaczki jeździła pociągiem, mając bardzo (ale to bardzo) nieodpowiednią suknię, i niemal na każdym zakręcie wężyka jedna, albo druga pierś wyskakiwała jej znienacka, szokując jadących z naprzeciwka.
 
Z pewnością nie wystarczyłoby ani miejsca aby czasu aby opisać "bohaterskie" wyczyny i oryginalne pomysły znajomych i mniej znajomych imprezujących panów ...
 
Jeżeli imprezujecie dziś w centrum Warszawy, pewnie - tak jak mnie - rozbawi Was nowa reklama Lecha:
 
   
 
Stety (albo niestety) imprezujący Polak wiele potrafi i pewnie - na upartego - znalazł by się i taki, któremu udałoby się dotrzeć do domu dłubanymi właśnie korytarzami drugiej linii warszawskiego metra. Oj byłoby wtedy co wspominać! 
 
Wszystkim życzę wspaniałej szampańskiej zabawy w tę niezwykłą, sylwestrową noc, bezpiecznych przygód i powrotów, i żeby ten Nowy 2013 Rok zaczął się Wam naprawdę wspaniale! A potem niech z każdym dniem będzie jeszcze lepiej!!!

6 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego !
    pozdrawiam i zapraszam http://cupcakesmileandlife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy koleżanka zarzuciła pisanie? Od czasu do czasu podczytuję i czegoś mi tu w styczniu brakuje. A może wyprzedażowe polowania cały wolny czas pochłonęły?:) Pozdrawiam i życzę dużego dobrego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo pięknie dziękuję za życzenia!!! Nie myślałam, że ktoś - poza mną - czyta bloga. Dla mnie to chyba ZAKUPOTERAPIA. Jak na coś mnie nie stać, albo ładne a nie dla mnie - to sobie przynajmniej na bloga wkleję dla uciechy.

    Faktycznie chyba za bardzo pochłonęła mnie realizacja noworocznych postanowień. Ale chyba i tak nie dam rady planów na cały rok zrealizować w styczniu. Chyba trzeba troszkę odpuścić.

    Tyle dobrego, że tak się zawzięłam w tych postanowieniach, że już prawie, prawie wróciłam do wagi sprzed ery Mojego Największego Skarbeczka. A trzeba Wam wiedzieć, że na plusie byłam ponad 20 kg, obwód brzuszka metr dwadzieścia! Naprawdę łatwiej mnie było przeskoczyć niż obejść :-)

    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam gorąco!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję zatem samozaparcia i życzę by szczupła sylwetka pozostała już na dobre :) Ja przez rok dochodziłam do figury sprzed ciąży i teraz jest już prawie dobrze. Tylko czasu na sport niestety brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rok to wynik godny pozazdroszczenia! Ja tych swoich kilka zbędnych kilogramów nosiłam dłużej. Zby wiele bolesnej prawdy jest w tych dowcipach o różnicach pomiędzy pierwszym, drugim i trzecim dzieckiem: "Przy pierwszym dziecku wskakujesz w ciążowe ciuchy zaraz po tym jak zobaczysz pozytywny wynik testu ciążowego. Przy drugim już się nie możesz doczekać, kiedy wreszcie zrzucisz ciążowe ciuchy. A przy trzecim ciążowe ciuchy to twoje normalne ciuchy.". Nie dajmy się stereotypom!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha, dobre! Uśmiałam się:) Ciążę za sobą mam tylko jedną (i nie zanosi się na razie na więcej), ale wcale mi do tych ciążowych ciuchów śpieszno nie było. Starałam się kupować takie, które będę mogła wykorzystać i później. Część z nich wciąż noszę (niektóre sukienki Jackpot:), ale są i takie na które po ciąży patrzeć nie mogłam i oddałam mamie. Stereotypom się nie dajemy! Mam koleżankę, która urodziła trójkę dzieci po 35 roku życia, lada dzień kończy 40, a wciąż nosi rozmiar 36. Można? Można.
    Pozdrawiam, Kasia R.

    OdpowiedzUsuń